Świetnymi występami od początku tego roku (za oceanem gra się we wszystkich zmaganiach systemem wiosna-jesień) Mateusz Bogusz zwrócił na siebie uwagę różnej maści specjalistów w futbolowym środowisku. Pod koniec okienka transferowego gruchnęła wiadomość o możliwości jego powrotu do Europy: zainteresowanie Polakiem wyraził jeden z najważniejszych klubów na Wyspach Brytyjskich.
Z transferu – przynajmniej na razie – nic nie wyszło. Równolegle jednak Bogusz zapracował na inny ważny wpis w swym CV: do występów w juniorskich reprezentacjach kraju oraz w młodzieżówce dopisał epizod w zespole narodowym. Dostał od Michała Probierza 62 minuty w potyczce z Chorwatami. I choć nie było „ochów” i „achów”, reprezentacyjny debiut był dodatkowym „kopem” dla naszego zawodnika. Wrócił za ocean pełen energii…
… i właśnie sięgnął po swoje pierwsze trofeum w seniorskiej piłce. W finale Pucharu USA jego Los Angeles FC po dogrywce pokonał 3:1 ekipę Sporting Kansas City. Bogusz, który zagrał pełne 120 minut, asystował przy otwierającym wynik trafieniu Oliviera Giroud, mistrza świata z 2018 roku!
To była już ósma asysta Polaka na trzech frontach północnoamerykańskich zmagań (Major League Soccer, Leagues Cup i właśnie US Open Cup), który w 39 występach klubowych nazbierał aż 18 goli. W samej MLS zdobył ich 14 – tyle samo co np. Leo Messi, a do liderującego Belga, Chrtistiana Benteke z DC United, brakuje mu czterech trafień.
Wspomniany Puchar USA to pierwsze trofeum Bogusza w seniorskiej karierze. W ub. sezonie LAFC przegrał zarówno finał Ligi Mistrzów CONCACAF, jak i mecz decydujący o triumfie w MLS. W tym roku zaś „na ostatniej prostej” Polak i spółka polegli w walce o Leagues Cup. W obecnych rozgrywkach MLS drużyna z „Miasta Aniołów” zajmuje czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej i jest praktycznie pewna awansu do fazy play-off.