"Super Express": - Zanim Obraniak zagrał dla Polski, mówiło się, że może dostanie szansę gry dla Francji. Rozpatrywał pan jego powołanie w trakcie swojej sześcioletniej kadencji?
Raymond Domenech: - Nie, nigdy nie miałem takiego pomysłu. Obraniak to dobry piłkarz, ale nie na kadrę Francji. Na jego pozycji była ogromna konkurencja. W hierarchii pomocników był co najwyżej siódmą, ósmą opcją.
- Rozmawiamy o reprezentacji Polski, która niedługo będzie pewnie potrzebować nowego selekcjonera. Byłby pan zainteresowany?
- Praca z kadrą to zawsze wyzwanie. Polska jest interesującym miejscem, ale nie powiem ani słowa na ten temat, dopóki wasz selekcjoner pracuje. Sam odczuwałem to na własnej skórze, gdy co chwila słyszałem, że ten czy tamten ma mnie zastąpić. Dopóki macie szanse awansować, wspierajcie trenera.
>>> Raymond Domenech selekcjonerem reprezentacji Polski? "To byłoby ciekawe"
- Wracając do 2006 roku. Jak, po latach, tłumaczy pan zachowanie Zinedine'a Zidane'a, który w finale mistrzostw świata uderzył głową Marco Materazziego?
- Wtedy nie zauważyłem tego incydentu, bo śledziłem akcję, a Zidane uderzył Materazziego bez piłki. Nie zaprzątałem sobie nim głowy, chciałem ratować zespół, zmienić taktykę. W szatni dało się jednak wyczuć, że są do niego pretensje, mimo że nikt głośno tego nie powiedział. On siedział spokojnie, nic nie mówił. Dla mnie to zamknięty rozdział, ale jemu będzie to ciążyć do końca życia.
- W książce, która właśnie ukazała się w Polsce, pisze pan, że takie zachowanie Zidane'a nie było zaskoczeniem.
- On dostał w karierze 14 czerwonych kartek, w tym dwie w finałach mistrzostw świata. Czyli to nie był wyjątkowy incydent. Zidane był geniuszem, w wielu przypadkach jego wyjątkowość zapewniała Francji triumfy. Niestety, w finale 2006 było inaczej.
- Przez wiele lat pisano, że jest pan fanem astrologii i wysyła powołania, sugerując się znakami zodiaku. Brzmi niewiarygodnie...
- Bo jest niewiarygodne. To przekłamanie mediów, z którymi miałem pod górkę. Interesuję się astrologią, teatrem i wieloma rzeczami niezwiązanymi z piłką. Nigdy nie miało to jednak wpływu na powołania. Gdybym z układu gwiazd odczytywał znaki, to dałbym sobie spokój z reprezentacją Francji po 2006 roku i nie musiałbym się wstydzić za ten strajk piłkarzy z 2010 (śmiech).
- W książce wyraził pan obawę, że futbol zmierza w złym kierunku, skoro czołowi młodzi piłkarze co miesiąc mogą sobie kupić ferrari. A to powoduje, że ciężko im się zmusić do pracy...
- Ja bym ferrari nie kupił, to dla mnie bez sensu. Wystarczy, że w tym aucie wrzucisz dwójkę i już przekraczasz prędkość dozwoloną w większości europejskich krajów (śmiech). A co do piłkarzy. Niech sobie kupią nawet 10 ferrari. Zawsze prosiłem ich tylko o jedno: żeby pamiętali, iż kiedyś też mieli dziesięć lat i byli zapatrzeni w swoich idoli. Teraz to oni są tymi idolami, a kolejni dziesięciolatkowie patrzą na nich. Chodzi więc o to, aby zachowywali się godnie. Tylko tyle i aż tyle.
Nie przegap!
Raymond Domenech będzie gościem programu "Kontratak", Orange Sport, sobota 10.15 (premiera) oraz na se.tv.pl