"Super Express": - Pakujesz się już? Belgowie napisali, że Anderlecht chce się ciebie pozbyć
Marcin Wasilewski: - Na walizkach nie siedzę, a wręcz przeciwnie: zacząłem przygotowania z zespołem do nowego sezonu i zamierzam pomóc w odzyskaniu tego, co nam się należy, czyli mistrzostwa Belgii. A z tych wszystkich głupot, które się ukazują, to się tylko śmieję. Nikt w klubie nie pokazał mi drzwi, nikt z zarządu mnie nie wezwał, żeby powiedzieć, że chcą, abym odszedł.
- A z przejściem do Wisły było coś na rzeczy? Podobno Stan Valckx, dyrektor Wisły, jeździł cię oglądać
- Może i jeździł, ale ja się z nim nie spotkałem. Nie ma tematu mojej gry w Wiśle. Owszem, kilka miesięcy temu była rozmowa z osobą z tego klubu, ale luźna, niezobowiązująca. Mam jeszcze dwuletni kontrakt z Anderlechtem i zamierzam tu zostać.
- Prawdą jest jednak, że klub przymierza się do zakupu prawego obrońcy. Mówi się o Ninkowie z Crvenej Zvezdy i szwedzkim Urugwajczyku Molinsie z Malmoe
- A jednego prawego obrońcę Anderlecht już kupił. To Odoi z St. Truiden, za 1,5 miliona euro. Tyle, że ja to już nieraz przerabiałem. Dokupywali mi konkurentów, a ja dalej grałem. Jeśli rywalizacja będzie uczciwa, to nie boję się nikogo. Zostanę i powalczę o miejsce.
- Podobno Franciszek Smuda da ci wreszcie szansę powrotu do kadry. To prawda?
- Rozmawiałem z trenerem Smudą, miał przylecieć na mój mecz, ale zmieniły mu się plany i poleciał do Kanady z prezesem Latą. Potem miał przyjechać Jacek Zieliński, asystent Smudy, ale miałem wtedy akurat czerwoną kartkę na koncie. Widać jednak, że sztab kadry mnie nie skreślił, dlatego myślę, że uda mi się wrócić do kadry.
- Smuda powiedział jednak, że najpierw musi sprawdzić, czy nie odstawiasz tej zmasakrowanej przez Axela Witsela nogi...
- A skąd! Ja i odstawianie? Przecież wszyscy wiedzą, jaki jest mój styl. O to selekcjoner może być spokojny. Nigdy nie odpuszczałem i to się nie zmieni.