W drugiej połowie starcia z Francją (31:25) lewoskrzydłowy Przemysław Krajewski (29 l.) niemal z zerowego kąta tak podkręcił piłkę, że ta przeleciała obok nóg legendarnego bramkarza Thierry'ego Ome-yera (40 l.) i wpadła do siatki. - Zrobiłem sobie piękny prezent urodzinowy - śmieje się w rozmowie z "SE" Przemek, który w środę skończył 29 lat.
Po tym trafieniu biało-czerwoni "odjechali" mistrzom świata na 23:17.
- Tego nie da się wytrenować. To był moment. Nie zamykałem oczu. Popatrzyłem, zauważyłem, że jest miejsce w krótkim rogu i spróbowałem tam zmieścić piłkę. To był bardzo trudny rzut, ale we wtorek wszystko nam wychodziło - opowiada zawodnik Azotów Puławy.
Zobacz: ME w piłce ręcznej: Z kim zagrają Polacy w 2. rundzie? O której godzinie będą grać? [TERMINARZ]
Krajewski zdradza, że po pokonaniu Francji nie było czasu na świętowanie.
- Chłopaki z drużyny złożyły mi życzenia i tyle. Ale następny mecz z Norwegią dopiero w sobotę, więc może uda się chwilę posiedzieć z rodziną i wypić lampkę szampana - marzy nasz skrzydłowy.
Czytaj: ME w piłce ręcznej: Polska autostrada do półfinału [WIDEO]
Ten specjalista od niesamowitych trafień, "wkrętkami" zasłynął także podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katarze. Już zastanawia się, jak w sobotę zaskoczyć bramkarza Norwegów. - Artura Siódmiaka i jego słynnego gola przeciwko Norwegii z Euro w 2009 roku trudno będzie przebić, ale na pewno coś wymyślę - obiecuje "Krajek". - Zresztą ja mogę już do końca turnieju nic nie trafić. Byle byśmy tylko nadal wygrywali - dodaje jeden z bohaterów polskiej drużyny.