Fakt, że Jakub Skrzyniarz (a nie Mateusz Kornecki) znalazł się w składzie Biało-Czerwonych na mecz z Francuzami, był sporą niespodzianką - podobnie jak choćby świetny występ Piotra Jędraszczyka. Golkiper hiszpańskiego Bidasoa Irun na parkiecie spędził... ledwie kilkanaście sekund, próbując obronić rzut karny. - Wiedziałem, jak wykonuje karne Kentin Mahé, chciałem zasłonić jego ulubiony róg, ale mnie przechytrzył – mówił 26-letni bramkarz.
Skrzyniarz swój krótki występ okupił nerwami. - Debiutuję na takiej dużej imprezie i przed inauguracyjnym meczem czułem lekki stres – przyznał na łamach Polskiej Agencji Prasowej. Przed sobotnim spotkaniem nie ma gwarancji, że po raz kolejny znajdzie się w meczowym zestawieniu. Nie przeszkadza mu to jednak w analizie rywala oraz sposobu gry, jaki powinni prezentować jego koledzy w polu.
- Kluczem będzie obrona i zdobywanie łatwych bramek z kontry. Chodzi o to, żebyśmy nie musieli konstruować długich akcji. Trener Patryk Rombel przekazał nam podczas przygotowań do turnieju wiele materiałów wideo, teraz jest kwestia przypomnienia sobie tych wszystkich rzeczy, żeby Słowenia niczym nas nie zaskoczyła – zaznaczył Jakub Skrzyniarz.
Bramkarz przyznał, że jest kibicem futbolu i śledził katarski mundial. Odwołaliśmy się więc do wcześniejszych występów Polaków w takich imprezach, przywołując ironiczną zasadę „mecz otwarcia”, „mecz o wszystko”, no i „mecz o honor”. - Nam taki scenariusz nie grozi, bo system rozgrywek jest inny – uśmiechnął się nasz rozmówca przypominając, że do fazy głównej mundialu szczypiornistów wychodzą trzy drużyny. - Poza tym w Katarze coś się u futbolistów zmieniło, bo „mecz otwarcia” wypadł na remis. A drugie spotkanie wygrali – dodawał Skrzyniarz zaznaczając, że w drugim swym meczu – z mocno odgrażającymi się Słoweńcami – piłkarze ręczni chcą wziąć przykład ze „nożnych” kolegów.