Narodowe Centrum Sportu w oficjalnym oświadczeniu się broni.
- To nowoczesny obiekt, który spełnia obowiązujące normy - pisze rzeczniczka NCS Daria Kulińska. Jednak według służb nie na tyle, aby w sobotę przywitać kibiców Legii i Wisły oraz samych piłkarzy. Bo na Stadionie Narodowym absurd goni absurd.
Obiekt, który miał być otwarty 22 lipca ubiegłego roku, wciąż jest placem budowy. Robotnicy chodzą ze szlifierkami i poprawiają balustrady, na płycie boiska malowane są linie i ustawiane bramki.
- Niejasne do ostatniej chwili było, ile potrwają prace przy układaniu murawy. Niegotowe jest też nawodnienie płyty boiska, które powinniśmy odebrać od wykonawcy - wylicza Wiesław Rozbicki (66 l.), rzecznik sanepidu.
Sanepid nie mógł też sprawdzić punktów gastronomicznych, które obsłużyłyby imprezę. Obecnie na stadionie czynnych jest sześć barów, ale miały dojechać nowe, które jednak nie dotarły, więc inspektorzy nie mogli wydać pozytywnej opinii.
Największe problemy miała jednak policja. - Bardzo chcieliśmy, aby ta impreza się odbyła i dołożyliśmy wszelkich starań. Jednak brak łączności między policjantami a dowódcą to, mimo dobrego sprzętu, rzecz nie do przeskoczenia. Nie moglibyśmy się nawzajem informować o tym, że na przykład w którymś z sektorów coś się dzieje - mówi mł. insp. Maciej Karczyński (41 l.), rzecznik komendanta stołecznego policji.
Według NCS to jednak wina urządzeń policji. Funkcjonariusze długo mieli też zastrzeżenia do oddzielania kibiców w sektorach - zamiast krat mają być zapory w postaci służb porządkowych. Straż pożarna większych uwag co do Superpucharu nie miała.
- Przy okazji otwarcia mieliśmy zastrzeżenia co do wyjść ewakuacyjnych, które były zagracone. To zostało jednak posprzątane - mówi mł. kpt. Michał Konopka z zespołu prasowego straży pożarnej.