- W Lillehammer albo w Oslo wreszcie się uda pokonać Ammana?
Adam Małysz (33 l.): - Niestety, jest to bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Robię, co mogę, ale Simon jest w takiej formie, że musiałby popełnić jakiś duży błąd, by się go dało pokonać. Ma wielką moc, wyprzedził konkurencję nowinkami technicznymi.
Przeczytaj koniecznie: Ukradli Małyszowi wiązania
- Może, gdyby pan też mógł użyć nowych wiązań...
- Nowe zapięcia coś by pewnie pomogły, skakałbym może dwa, trzy metry dalej. Wtedy dałoby się powalczyć z Ammannem, a może i wygrać. Ale co poradzę, że ktoś ukradł moje wiązania.
- Po co komu wiązania zrobione specjalnie dla pana?
- Nie wyobrażam sobie, żeby złodziej bezczelnie je założył i w tym skakał, bo to by było od razu widać na skoczni. Raczej zabrał, żeby podpatrzeć, jak to jest zrobione i coś dalej kombinować. Wielu skoczków próbuje teraz modyfikować tyły wiązań i iść śladem Ammanna. Simon wyprzedził wszystkich.
- Na czym polegała zmiana w pańskich wiązaniach?
- Najśmieszniejsze, że ja nawet ich nie widziałem, bo ktoś zdążył je wcześniej zabrać. Ale zasada ogólna jest prosta: mają umożliwić lepsze ułożenie nart, bardziej płasko, żeby dostać pod nie więcej powietrza i złapać większy opór w locie.
Patrz też: Adam Małysz ma BMW X6 - zobacz samochód "Orła" z Wisły
- 3 lata temu to pan kosił konkurencję tak jak dziś Ammann...
- Jak się jest w formie, to nic nie przeszkadza. Można nawet popełniać błędy na skoczni, a i tak się wygrywa. Tak jest dzisiaj z Simonem. Ja w 2007 roku miałem tak samo. Czasami sam nawet nie wiedziałem, czemu mi wszystko wychodziło, tak po prostu było i już.
- Znacie się i lubicie z Simonem, może dałby panu raz wygrać?
- No właśnie, ciągle mu powtarzam, żeby nie szedł na drugą serię, przecież i tak będzie już miał ten Puchar Świata. Ale Simon śmieje się tylko i robi dalej swoje...