Adrian Zieliński i jego pełnomocnik Łukasz Klimczyk we wtorek przedstawili swój dowód w sprawie o stosowanie dopingu przez sportowca przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro. To wynik badania wariografem. Jego rezultat potwierdził, że sztangista nie kłamał w swoich zeznaniach, co daje mu nadzieję, że panel dyscyplinarny przy Polskiej Agencji Antydopingowej cofnie jego karę dyskwalifikacji.
Choć sam Zieliński nie łudzi się, że przymusowy odpoczynek zostanie zupełnie zniesiony. Według niego pozytywne będzie zmniejszenie dyskwalifikacji do okresu dwóch lat. Jak podał portal interia.pl, sam zainteresowany chce przede wszystkim udowodnić, że zakazany nandrolon znalazł się w jego próbkach w sposób niezamierzony. We wtorek przyznawał, że jego plany sportowe wciąż wiążą się z ciężarami, a celem są igrzyska olimpijskie w Tokio za trzy lata.
Adrian Zieliński z kadry wyleciał podczas igrzysk w Rio de Janeiro w zeszłym roku. Wtedy to właśnie ujawniono próbki jego testów, w których wykryto zakazany nandrolon. Mistrz olimpijski z Londynu od początku utrzymuje, że nie przyjął go świadomie. Na początku tego roku panel dyscyplinarny Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie nałożył na sportowca karę czterech lat dyskwalifikacji.
Zobacz: Adrian Zieliński niewinny! Wygrał kuriozalny proces z kibicem
Przeczytaj: Adrian Zieliński dla "Super Expressu". "Mam dowód, że nie kłamałem!"
Sprawdź: Najpierw rozbił furę, a później się ożenił. Adrian Zieliński szczęśliwym mężem