Niemalże równo rok temu światem polskiego sportu wstrząsnęła informacja o dyskwalifikacji naszego sztangisty Adriana Zielińskiego, który podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro został przyłapany na stosowaniu dopingu. Reprezentant Polski musiał wrócić do kraju i nie dostał szansy występu w Brazylii, ale to nie był koniec jego kłopotów związanych ze środkami niedozwolonymi. Na początku sierpnia głośno zrobiło się bowiem o nietypowym pozwie, jaki przeciwko Zielińskiemu wytoczył... kibic z Poznania.
Prawnik Michał Gniatkowski stwierdził, że przyłapanie Zielińskiego na dopingu stanowiło... naruszenie jego dóbr osobistych. Jego zdaniem takie zachowanie polskiego sportowca naruszyło jego dumę narodową, a w zamian za to oczekiwał nie tylko oficjalnych przeprosin na łamach jednej z gazet, ale też wpłacenia konketnej kwoty na rzecz fundacji pomagających młodym sportowcom.
A w środę nastąpiło ogłoszenie wyroku w tym dość nietypowym procesie - Postępowanie dyscyplinarne jest w toku i ono wskaże, czy pozwany świadomie przyjmował środki dopingujące. Przeprosił kibiców za to, zapewniając, że ich nie stosował. Zdaniem sądu pozwany nie naruszył praw powoda, brak jest więc podstaw do udzielenia ochrony prawnej wskazanym przez powoda subiektywnym odczuciom, które nie mieszczą się w kategorii dóbr osobistych – powiedziała sędzia sądu okręgowego w Bydgoszczy Dorota Marszałkowska.
Adrian Zieliński próbuje ratować karierę. Odwołał się od dyskwalifikacji za doping