- Nie możemy dłużej pracować na granicy utraty sportowego bytu. Gdyby Anita nie zdobyła medalu, już by nas nie było - twierdzi trener Kaliszewski.
Sama Anita ocenia to podobnie: - Po odejściu w 2009 roku od trenera Czesława Cybulskiego i podjęciu współpracy z Krzysztofem Kaliszewskim cały czas odczuwałam, że PZLA nie wierzy w moje sukcesy z młodym trenerem - nie kryje wicemistrzyni igrzysk. - A brak zaufania uwidocznił się wielokrotnie. Szczególnie rok temu, gdy nakazano mi zdobywać minimum przed mistrzostwami świata, chociaż byłam po kontuzji kręgosłupa. A także wtedy, gdy chciałam kupić we Włoszech urządzenie do stymulacji bolącego kręgosłupa, ale w PZLA odmówiono mi tego twierdząc, że "nie ma jak tego rozliczyć".
Trener Kaliszewski dorzuca: - Dopiero po sezonie pojechaliśmy do wybitnego ortopedy w Niemczech i on dokładnie nam pokazał, jak zachowuje się ciało podczas rzutów i treningów siłowych i czego nie wolno robić w siłowni, aby nie zaszkodzić kręgosłupowi. Nie powiem, kto zapłacił za tę konsultację. Nie zgodzono się także na zakup zdalnie sterowanego wózka, który wozi po boisku sprzęt wyrzucony w pole. Anita kupiła go sama (za 1600 euro) - podkreśla Kaliszewski.
W ubiegłym miesiącu, krótko przed igrzyskami, irytujące sytuacje miały miejsce na obozie w Cetniewie, gdzie w jednym czasie na boisku trenowała Anita oraz "konkurencyjna" grupa Czesława Cybulskiego. Przez tydzień sobie przeszkadzali.
- Zarówno wtedy, gdy chcieliśmy rzucać o jednej porze, jak i wtedy, gdy trener Cybulski stanął podczas treningu za siatką koła i wpatrywał się we mnie niczym hipnotyzer - wyjawia Anita.
- A przecież nasz terminarz opracowaliśmy jesienią i dział szkolenia PZLA miał czas tak ustawić treningi, by nie było kolizji - twierdzi Kaliszewski. - Od dyrektora Piotra Haczka usłyszeliśmy, że tamci byli pierwsi i że jesteśmy jedyną grupą, która ma problemy. A wszystko to po zdobyciu mistrzostwa Europy. Mnie się wydaje, że pierwszeństwo przysługuje temu, kto jest lepszy...
Anitę Włodarczyk czeka jeszcze pięć startów w tym sezonie.
- Dajcie nam spokojnie pracować - apeluje Kaliszewski do działaczy. - Chcemy zamknąć tamten etap i odnosić dalsze sukcesy. A osiągnięcia powinny zrodzić wreszcie zaufanie.