- Chciałbym porównać się z najlepszymi na świecie na śniegu, bo jeszcze nie było ku temu okazji. Ale czuję, że stać mnie na dobre skakanie. Trudno byłoby mi pogodzić się z miejscami poza czołową dziesiątką - mówi "Super Expressowi" na lotnisku Okęcie Adam Małysz.
- A czy to nie brak olimpijskiego złota sprawia, że zdecydował sie pan jeszcze męczyć przez dwa sezony?
- Ależ to ma być przyjemność, a nie męczarnia (śmiech).
- Pamięta pan, ile zwycięstw w Pucharze Świata musi pan jeszcze odnieść, aby dogonić rekordzistę - Mattiego Nykaenena?
- Pamiętam - osiem. Ale nie koncentruję się na tym, bo wtedy gorzej bym skakał. Wolę myśleć o przyjemnościach ze skakania. Mam nadzieję, że ten sezon dostarczy mi ich bardzo dużo. A jak będę zadowolony, to i... z lokatami będzie dobrze.
Minionego lata skoczkiem numer 2 w polskiej ekipie był 20-letni Łukasz Rutkowski.
- Nauczyłem się lądować telemarkiem i panować nad sobą. Nie chodzą mi po głowie myśli, by przeskoczyć Adama. On był i jest mocny - podkreśla Rutkowski.
Nowy trener kadry, Łukasz Kruczek, oczywiście najbardziej liczy na Adama Małysza.
- Oby Adamowi jak najlepiej się wiodło. Ale każda inna opcja jest możliwa. Najlepiej jakby wszyscy kadrowicze skakali na miarę możliwości, a wtedy... nudno nie będzie - twierdzi Kruczek.