Chcę być jak Pudzian

2009-01-09 3:00

Chociaż ma polskie korzenie, w Polsce jest nieznany. Na Wyspach Brytyjskich jest gwiazdą. Anglicy podkreślają jego urodę, inteligencję i zmysł biznesmena. "Super Express" odkrywa nową gwiazdę światowego boksu - Carla Frocha (32 l.).

Mówią na niego Kobra, bo rywali powala jednym ciosem. Uwielbia nasze dziewczyny, polską kiełbasę i... Mariusza Pudzianowskiego. Nam opowiada historię swego życia.

"Super Express": - Zostałeś mistrzem świata WBC w super średniej. Było ciężko pokonać Jeana Pascala?

 Carl Froch: - Kanadyjczyk postawił trudne warunki, ale mocno go zlałem (118-110, 117-111 i 116-112). Nareszcie mam mistrzowski pas, ale to dopiero początek drogi. Dążę do unifikacji tytułów. Mam już 32 lata, więc trzeba podkręcić tempo.

  - Dlaczego masz przydomek Kobra?

  - Bo powalam jednym ciosem. Czekam na odpowiedni moment i bum: przeciwnik leży na deskach. Moja pięść jest jak jad kobry.

  - Jesteś też niesamowicie odporny na ciosy.

  - Wszystko dzięki moim polskim genom. Polska krew, która we mnie płynie, sprawia, że jestem bardzo zdeterminowany, nigdy się nie poddaję i nikt nie jest w stanie powalić mnie na deski. Przed samą walką z Pascalem stłukłem sobie żebro. Chcieli mi dać zastrzyk znieczulający, ale go nie chciałem.

- Skąd masz polskie korzenie?

- Moja babcia i dziadek od strony ojca (Aleksandra i Wojciech) przybyli do Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej. Walczyli w obronie Anglii. Utrzymywałem z nimi jak najczęstszy kontakt. Dziadek umarł w 1999 roku, ale babcię odwiedzam przynajmniej kilka razy w roku. Zawsze jestem u niej na święta Bożego Narodzenia, bo wtedy mogę się porządnie najeść. Ledwo wychodzę z jej domu (śmiech).

- Babcia gotuje polskie potrawy?

  - Oczywiście. Zajadam się pierogami, kapustą, kiełbasą krakowską, sernikiem. Na szczęście mogę jeść, ile mi się tylko podoba. To też chyba polskie geny, bo w ogóle nie tyję. Mam idealną wagę do kategorii super średniej. Z moim tatą jest podobnie. Prowadzi bar, pije dużo piwa, a na brzuchu zamiast mięśnia piwnego ma "kaloryfer".

- A znasz polskie słowa?

- Tylko podstawowe. Babcia czasem stara mi się coś wpoić, ale ciężko przychodzi mi zapamiętywanie języka polskiego. Chyba za dużo razy oberwałem po głowie (śmiech).

- A co z polskimi bokserami?

- Znam tylko Andrzeja Gołotę. To taki oszukańczy "palant". Jestem za to wielkim fanem Mariusza Pudzianowskiego.

- Naprawdę?

- Oczywiście, jak mógłbym nie podziwiać najsilniejszego człowieka świata. "The Dominator" to jest gość! I znów kłaniają się polskie geny. Polscy faceci to silne chłopiska, a ja coś z tego mam. Swoją drogą fajnie byłoby kiedyś poznać Mariusza.

- Miałeś okazję odwiedzić Polskę?

- Tak. Pokonałem w Warszawie z Alberta Rybackiego. Miałem wtedy trochę czasu, aby pozwiedzać stolicę Polski. Fajne miasto. W najbliższej przyszłości planuję pojechać w strony moich dziadków do Krakowa. Zamierzam też kupić kilka nieruchomości nad Wisłą. Firma, z która współpracuję, już robi rekonesans. Zrobiłem już kilka dobrych inwestycji w Anglii.

- Jakie masz najbliższe bokserskie plany? Joe Calzaghe?

- Calzaghe się mnie boi. Najbliższa walka to obrona tytułu przeciwko Jermainowi Taylorowi. Negocjacje już trwają. Najpierw jednak muszę wyleczyć kontuzje ręki i żebra.

- Przeskoczysz w rankingach popularności Ricky'ego Hattona?

- To mój dobry kumpel. Ale jeśli zgodnie z planem będę miał wszystkie pasy czempiona wagi super średniej, to wszyscy będą o mnie mówić. . Pprzekonacie się. I kibicujcie mi.

Najnowsze