Wszystko przez piłkarzy Realu Madryt, którzy w 2008 roku, poza tytułem mistrzowskim, nie zanotowali żadnych sukcesów. A skoro nie ma sukcesów, to także nie ma pieniędzy ekstra - tak wygląda finansowy porządek w drużynie "Królewskich".
Ale po kolei. Najpierw władze klubu z Santiago Bernabeu obiecały piłkarzom, że w przypadku zdobycia tytułu mistrza Hiszpanii, triumfu w Pucharze Hiszpanii i wygrania Ligi Mistrzów każdy z nich dostanie po milionie euro. Wielka premia przeszła jednak koło nosa, bo "Królewscy" wywalczyli tylko mistrzowską koronę. W ten sposób Dudek został pierwszym Polakiem, któremu udało się to osiągnąć. Pod koniec roku piłkarze mieli z kolei obiecane 2,5 miliona euro do podziału na drużynę, za siedem kolejnych wygranych meczów. Wszystko po to, by przełamać kryzys, w jakim w tamtym momencie znalazł się klub z Madrytu. Nic z tego nie wyszło. Real potknął się już w trzecim spotkaniu.
Choć Dudek jest w Realu tylko rezerwowym, to wynagrodzenie wciąż ma imponujące. Z tytułu samego kontraktu otrzymuje 1,5 miliona euro. W stolicy Hiszpanii wiedzie królewskie życie, a wolne chwile umila sobie gotowaniem. Jego specjalnością jest hiszpańska paella, czyli potrawa z ryżu, warzyw i różnych dodatków (na przykład owoców morza lub smażonego kurczaka).
W Madrycie do dyspozycji jego rodziny jest dom z basenem. Przy miejscu, w którym można popływać, upierał się bowiem syn polskiego bramkarza - Aleksander. Po stolicy Hiszpanii Polak porusza się służbowym audi, bo Real ma podpisaną umowę właśnie z tą firmą samochodową. Dla relaksu Dudek gra w ping-ponga i golfa. Tą drugą pasją Jurek zaraził się jeszcze na Wyspach Brytyjskich, gdy grał w Liverpoolu.