"Super Express": - Może celność strzału warto było poćwiczyć na polowaniu?
Tomasz Sikora: - Nigdy nie próbowałem i nie spróbuję. To byłoby wbrew mojej naturze. Muchę albo robaka mogę utłuc, ale ręką, bo nie strzelam do zwierząt.
- A gdyby w wojsku dali panu karabin do ręki?
- Nigdy nie byłem w wojsku. Myślę, że bardzo trudno byłoby mi strzelać do człowieka. Mogę strzelać do tarczy, ale nie do żywego celu.
- Czy jako zawodnik jest pan lepszy niż w roku 1995, gdy zdobył pan tytuł mistrza świata?
- Jestem lepszy. Wtedy miałem szanse na sukces tylko na 20 kilometrów, teraz stać mnie na dobry wynik na każdym dystansie.
- Pierwszy sukces wywalczył pan z trenerem Wierietielnym, olimpijski medal - z Romanem Bondarukiem. Ich metody bardzo się różnią?
- Tu nie chodzi o metody. Wtedy w każdym Pucharze Świata - czyli niemal co tydzień - był najdłuższy dystans, dwadzieścia kilometrów. Trzeba było wykonać gigantyczną pracę podczas przygotowań. To chyba dzięki tamtemu "kapitałowi" mogę teraz wytrzymać cały sezon w dobrej formie.
- A czy ta forma jest wystarczająco dobra, żeby w Korei był pan na podium?
- Trasy są pełne stromych podbiegów, za którymi nie przepadam, ale jak jest się w formie, to żadna trasa nie jest straszna. Zadowolony będę z medalu i wierzę, że będzie dobrze.
Sprint, sobota, 11.00 - Eurosport, 12.15 - TVP 1
Bieg na dochodzenie, niedziela, 11.00 - Eurosport i TVP 1