19-latek zaledwie cztery miesiące temu związał się umową z Boavistą Porto i drzwi do wielkiej kariery stały przed nim otworem. W końcu jeśli pokazałby się z dobrej strony, to mógłby liczyć na transfer do lokalnego rywala, czyli FC Porto, a może do klubów z Lizbony - Benfiki lub Sportingu. Niestety to wszystko musi poczekać, ponieważ w tym momencie stoczy walkę o zwycięstwo w najważniejszym meczu swojego życia. Lekarze zdiagnozowali w jego organizmie raka i przez najbliższe miesiące Edu Ferreira musi zapomnieć o piłkarskich treningach - można przeczytać w lakonicznym oświadczeniu na stronie portugalskiego zespołu.
W to, co się stało nie może uwierzyć szkoleniowiec Boavisty, który pokładał wielkie nadzieje w młodym zawodniku. - Edu to niezwykle utalentowany napastnik. Liczyłem, że już w pierwszym sezonie będzie deptał seniorom po piętach. Tym bardziej jestem zszokowany diagnozą - mówi Erwin Sanchez. Portugalski klub nie zamierza zostawić Edu oraz jego najbliższych samych w tych trudnych chwilach i zapowiada, że otworzy specjalne konto, na które będzie można wpłacać środki na leczenie piłkarza. - Zorganizujemy kilka imprez charytatywnych, jakiś mecz. Edu, jak my wszyscy w klubie, ma siłę i zwinność pantery (przydomek Boavisty Porto), więc wyjdzie z tej walki zwycięsko - dodaje rzecznik prasowy.