Przykładem na śpiewaczkę drugiego rodzaju okazał się Lance Amstrong. Przed Tour de France stroszył pierze i zapowiadał ósme zwycięstwo. Jednak "Epoka Lance'a" minęła i w trakcie wyścigu piał coraz bardziej żałośnie.
Jeszcze na koniec wykonał medialny „numer” z czarną koszulką, czym udało mu się na parę minut zwrócić na siebie uwagę. Zmieniał ją najwolniej jak umiał, byle tylko jeszcze parędziesiąt sekund kamery były zwrócone na niego. Jak on będzie bez nich żył?
Mam nadzieję, że Ebi Smolarek okaże się primadonną pierwszego rodzaju. Swego czasu śpiewał w reprezentacji piękne arie.
Potem zachrypł i zaczęto go wyrzucać z coraz gorszych chórów. Jeśli w porę pozbędzie się fochów godnych diwy i pośpiewa w zespole przy ul. Konwiktorskiej, to może swój duży głos odzyskać. Wykorzystanie tej szansy zależy wyłącznie od niego.
Dwie primadonny
2010-07-26
2:58
To wielki dramat kiedy primadonna spostrzega, że traci głos. Ale prawdziwa tragedia jest wtedy, gdy tego nie zauważy.