Niewyspane, karmione chipsami i bez treningu nie miały szans z wypasionym Szkotkami. Takie wpadki zdarzają się w każdym związku sportowym, nie tylko w Polsce, gdyż gdzie żywi ludzie - tam ludzkie błędy. Na Węgrzech do dzisiaj wypominają mi brak ich hymnu przed meczami w Polsce. To upił się operator nagłośnienia na stadionie, to pracownik PZPN zaspał z hymnem pod poduszką. To wszystko pikuś przy wtopie Legii z Bereszyńskim w Glasgow (ach, ta Szkocja pechowa dla nas), co kosztowało klub grube miliony.
Futbol kobiecy zasługuje na serca, także od klubów. Dlaczego Bayern, PSG, Barcelona, Sparta czy Ferencvaros mają świetne żeńskie zespoły, a nasze czołowe kluby boją się kobiet? Walące teraz w ekipę Bońka media przez lata nie zrobiły nic, by wypromować futbol kobiecy. Nawet ligowych wyników nie podają, bo ważniejsza jest trzecia liga męska lub rozwolnienie dziecka kogoś z reprezentacji Nawałki. Zamiast pompować "karierę" Natalii Siwiec, trzeba było pisać o talencie Kiedrzynek, Pajor i Dudek. Za oceanem kobiece kopanie piłki to wielki biznes, na nim producenci sprzętu sportowego zarabiają najwięcej. Który dziadek, rodzic, narzeczony czy przyjaciółka odmówi dziewczynie przyjścia na jej mecz, kupienia piłki i koszulki? U nas siatkarki zarabiają krocie, bo telewizja świetnie je wypromowała. Ale czy różnica poziomów jest aż taka, by futbolistki zarabiały tylko na waciki?
Zobacz również: Arkadiusz Malarz: Ta pani umarła mi na rękach [WYWIAD i ZDJĘCIA]