Tę hiobowa dla wielu sympatyków kolarstwa wieść ogłosił szef teamu Hans-Micchael Holczer. Gerolsteiner odgrywał znacząca rolę we wszystkich praktycznie wielkich tourach i klasykach. W jego barwach jeżdżą takie gwiazdy jak Bernhard Kohl, Davide Rebellin i Stefan Schumacher.
Analitycy wynajęci przez browar orzekli, że łączenie jego nazwy z zawodowym kolarstwem, sportem przeżartym przez afery dopingowe, nie służy utrwaleniu w świadomości klientów jego pozytywnego obrazu. Trzeba się reklamować w inny sposób.
Odejście Gerolsteinera może przyspieszyć ucieczkę innych sponsorów sportu kolarskiego, który znalazł się w "nożycach". Z jednej strony są rosnące wymagania oragnizatorów wielkich wyścigów, którzy wymyślają dla zawodników trasy, których człowiek bez wspomagania nie jest w stanie pokonać. Z drugiej strony coraz bardziej rygorystyczne kontrole antydopingowe wyławiają z peletonu farmakologicznych "grzeszników". Tak rodzą się skandale, a one zrażają sponsorów.
Czy z tego błędnego koła jest wyjście? UCI jak dotąd nie potrafi go znaleźć.