Po trzech etapach regat, które rozpoczęły się 17 października w Europie, Polak zajmował drugie miejsce. Ustępował tylko Bradowi van Liew z USA. Amerykanin objął prowadzenie także po starcie do obecnego etapu, ale trzej pozostali rywale mają niewielką stratę do niego.
- Mam łódkę dużo tańszą od Brada, ale regaty to nie tor Formuły 1, gdzie ze słabszym silnikiem nic nie da się zrobić. Tutaj są jeszcze inne możliwości wyprzedzenia rywali - wyjaśnia "Gutek".
Polak liczy na swój żeglarski nos. Na tym etapie będą miejsca bez wiatru - przewiduje. - I kto tam "zaparkuje", to stracić może nawet 300 mil w ciągu doby. Mam nadzieję, że będę dobrze ustalał taktykę według prognoz pogody.
Na trasie do Charleston polski żeglarz nie spodziewa się spotkać wielorybów, ale...
- Na pewno będą delfiny, bo w tych rejonach woda jest ciepła. I będzie dużo latających ryb - mówi.
Czas żeglugi oceniany jest na cztery tygodnie. Meta wypadłaby dokładnie w Wielkanoc.
- Świątecznej palmy wziąć nie mogłem, bo tutaj są tak wielkie, że nie zmieściłaby się na jachcie - śmieje się "Gutek". - Może jednak uda się zdążyć na ląd w Wielką Sobotę - wzdycha żeglarz, któremu przyszło spędzić Boże Narodzenie na Oceanie Indyjskim.