- Nie był to wspaniały występ, ale dał mi awans do finału i o to chodzi - powiedział Majewski po eliminacjach. - Po pierwszej, nieudanej próbie (tylko 19,99 m i 10. lokata) nie przeżyłem żadnych wstrząsów. Na to jestem za stary. Miałem przed sobą druga próbę i ją wykorzystałem.
Zobacz również: Halowe MŚ. Kamila Licwinko i Justyna Kasprzycka w finale skoku wzwyż
Dla Majewskiego w gronie kandydatów do medali w wieczornym finale (piątek 7 marca, godz. 20.05) jest czołowa czwórka eliminacji plus Bułgar Iwanow i Nowozelandczyk Walsh.
- Uważam, że w finale stać mnie na osiągnięcie 21 metrów - powiedział.
Dwukrotny mistrz olimpijski ma jak na razie w dorobku tylko brązowe krążki halowych MŚ (2008, 2012). Przed czempionatem w Sopocie przez tydzień trenował w Katarze, głównie na stadionie.
- Jakąś formę stamtąd udało się stamtąd przywieźć. Lepiej to wygląda niż wcześniej, kula dalej leci, chociaż nie tak jak bym chciał. Nie owiem zresztą, czy jeszcze kiedykolwiek zbuduję mistrzowską formę. To się nie da tak rok po roku – stwierdził z ostrożnością kulomiot.
A jego zmagania w Sopocie obserwowała na żywo zona, Anna i niespełna dwuletni syn, Mikołaj.