Wolski nie należy do lodowych zabijaków, bo jego rola na tafli jest zupełnie inna niż na przykład byłego polskiego gracza ligi zawodowej Krzysztofa Oliwy, znanego z silnych pięści.
Urodzony w Zabrzu napastnik Ciarko Sanok chciał jednak na chwilę zerwać ze spokojnym wizerunkiem. W końcówce meczu ligowego w Krakowie Wolski stanął w obronie zaatakowanego bramkarza Ciarko Przemysława Odrobnego, z którym starł się Patrik Valčak z Cracovii.
Nie namyślając się długo, Wolski obalił Valčaka na lód, zdjął kask i zerwał rękawice hokejowe, co było sygnałem gotowości do bójki na gołe pięści. Na szczęście do wymiany ciosów nie doszło, bo sędziowie szybko odciągnęli od siebie zawodników. Gracz z Sanoka, który chciał przenieść do PLH wzory rodem z NHL, nie miał świadomości, że ściągnięcie rękawic jest w naszej lidze zabronione. Otrzymał więc karę meczu.
- Takie zakazy mnie nie obchodzą. Rzucę się z pięściami na każdego, kto będzie atakował naszego bramkarza - skwitował Wolski, którego przy zejściu z lodowiska pożegnały gwizdy i wyzwiska dwutysięcznej krakowskiej publiczności.
- Nie mam pretensji do Wolskiego - mówił po meczu drugi trener Ciarko Marcin Ćwikła. - Takie sytuacje się zdarzają, w końcu Valčak bezpardonowo zaatakował naszego bramkarza. Wojtek zareagował słusznie, po prostu nie wie, że w Polsce nie rzuca się rękawic, bo jest za to większa kara.
Wcześniej Wolski był w tym spotkaniu bliski przełamania złej passy bramkowej w polskiej lidze. Pod koniec I tercji bramkarz Cracovii Rafał Radziszewski z trudem obronił strzał Wojtka, ale z dobitką Marcina Kolusza nic nie mógł zrobić.
Kolejna szansa Wolskiego na inauguracyjne trafienie - już jutro w meczu z Unią Oświęcim na sanockim lodowisku.