Na początku ubiegłego tygodnia światem piłkarskim wstrząsnęła informacja o zaginięciu argentyńskiego piłkarza, Emiliano Sali. Napastnik Nantes kilka dni wcześniej podpisał kontrakt z klubem z Premier League, Cardiff City. W nocy z poniedziałku na wtorek leciał do stolicy Walii na pierwszy trening z nowym zespołem.
Do Cardiff nie dotarł. Jak podały francuskie i brytyjskie media samolot z Salą na pokładzie zniknął z radarów i do tej pory nie wiadomo, co stało się z osobami będącymi na pokładzie i samą maszyną. W środę służby ratowniczy miały odnaleźć poduszki z fotela samolotu, co może być przełomem w poszukiwaniach.
W tym samym dniu były klub argentyńskiego napastnika rozgrywał swój pierwszy mecz po informacji o zaginięciu Sali. FC Nantes zmierzyło się na własnym obiekcie z AS Saint-Etienne. Spotkanie miało się odbyć cztery dni wcześniej, ale ze względu na szokujące wydarzenia zostało przełożone.
Kibice, jak i piłkarze Nantes nie zapomnieli jednak o Argentyńczyku. Zawodnicy gospodarzy wybiegli w specjalnych koszulkach z nadrukiem ze zdjęciem Sali i jego nazwiskiem na plecach. Goście natomiast przed spotkaniem założyli stroje z napisem "módlmy się za Salę".
Fani natomiast przygotowali niesamowitą oprawę, której głównym bohaterem był Sala. Na trybunach pojawiło się wiele transparentów z podobizną Argentyńczyka. W dziewiątej minucie (z numerem 9. grał Sala) spotkania sędzia na kilkadziesiąt sekund przerwał mecz, a kibice i członkowie drużyn wstali z miejsc, by oddać hołd zaginionemu piłkarzowi. Na twarzy Vahida Halihodzicia, trenera Nantes, widać było wyraźne wzruszenie.