Santiago Bernabeu, Stadion Giuseppe Meazzy, PGE Narodowy, czy stadion Energa Gdańsk - to tylko nieliczne przykłady stadionów, które mają swoją nazwę i po ich wypowiedzeniu od razu wiemy, o który obiekt chodzi. Niebawem podobne skojarzenia mogą odnosić się do stadionu w Varbergu. Klub z tej miejscowości niedawno wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Szwecji.
Obiekt Paskbergsvallen, który został wybudowany na początku XX wieku, nie spełnia wszystkich wymogów licencyjnych. Od początków swojego istnienia przeszedł tylko kilka nieznacznych modernizacji i przyszedł czas na remont generalny. Dlatego też władze miasta zdecydowały się sprzedać prawa do nazwy stadionu, aby zrekompensować część kosztów związanych z potrzebną modernizacją.
I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że najwyższą ofertę złożył Lasse Diding, najbogatsza osoba w mieście. Milioner wyłożył 600 tys. koron szwedzkich (ok. 60 tys. euro), ale ma jeden warunek. Stadion ma nosić nazwę imienia Lenina. Diding jest bowiem zapalonym komunistą. - Będę walczył o nazwę stadionu do końca w sądach kolejnych instancji. W końcu jestem obywatelem wolnego kraju i zasłużonym mieszkańcem tego miasta - powiedział milioner na łamach szwedzkich mediów. Nie jest jednak tajemnicą, że władzom miasta taki pomysł nie przypadł do gustu i obie strony znalazły się w patowej sytuacji.
Polecany artykuł: