Była najszybsza w kwalifikacji. Wygrała swoje biegi w ćwierćfinale i półfinale. A w finale stało się coś nie do uwierzenia. Po spóźnionym starcie Polka była czwarta na końcu pierwszej prostej. Po chwili, na zjeździe, nawet piąta. Ale po długim podbiegu, w połowie 1450-metrowej trasy, wszystkie rywalki oglądały już jej plecy. Ubrana po raz pierwszy w biało-czerwony kombinezon Justyna Kowalczyk uciekła nawet realizatorom transmisji.
Kamery znalazły ją dopiero po chwili. Na mecie jej przewaga nad Szwedką Ingemarsdotter wyniosła aż 7,6 s! - Jestem bardzo zadowolona. Biegło mi się dzisiaj bardzo dobrze, zwłaszcza na podbiegach. Tam atakowałam ostro i udało mi się wygrać - powiedziała po zawodach narciarka z Kasiny Wielkiej. - Jest dobrze, ale prawdziwa forma ma przyjść dopiero podczas igrzysk w Vancouver.
Czy rzeczywiście to dopiero niewinny przedsmak tego, co Justyna pokaże podczas olimpijskich zmagań? Jej trener, Aleksander Wierietielny, stara się tonować nastroje.
Przeczytaj koniecznie: W Vancouver Kowalczyk pobiegnie po milion
- Nie mam takich urządzeń, żeby zmierzyć, czy to jest już pełna forma, czy ona dopiero nadejdzie - powiedział "Super Expressowi". - Poza tym nie wszystkie rywalki startowały w Canmore. Widocznie ich trenerzy mają inne metody przygotowań. A trasy tutejsze są inne niż olimpijskie w Whistler. Na pewno przed startami w igrzyskach będziemy odczuwać napięcie. Nie mam na to metody. Trzeba to przeżyć. Najważniejsze, że mam bardzo dobrą ekipę i nie muszę kontrolować serwismenów przygotowujących narty. Tych nart mamy około setki. Na każdą okazję: świeży śnieg, na wodę, na mróz i lód - zapewnia Wierietielny.
Polska biegaczka dotrzeć ma do wioski olimpijskiej w Whistler w środę.
- Nie będzie dnia przed pierwszym startem, w którym nie założy nart - wyjawia jej trener. - Będzie ostro trenować, ale na odpoczynek też znajdzie czas.
Po wygranej w Canmore Puchar Świata jest już praktycznie w rękach naszej "Królowej Zimy". Ma ona aż 404 pkt przewagi nad Słowenką Petrą Majdić, która w sobotę upadła na zjeździe w półfinale i zajęła 12. miejsce. Do końca rywalizacji o PŚ pozostało osiem biegów. Najbliższy już po igrzyskach - 6 marca.