Wicemistrz świata i Europy najpierw udzielił krótkich wskazówek, demonstrując zapaśnicze chwyty. Na treningu się nie skończyło. Po błyskawicznej rozgrzewce od razu zaczął się sparing. Jego wynik był prosty do przewidzenia - Janikowski (180 cm, 84 kg) natychmiast wziął dziennikarza "SE" (171 cm, 67 kg) w obroty. Umięśniony i silny jak tur zawodnik Śląska Wrocław wymachiwał nim jak kukiełką, wykonując zapaśnicze chwyty i rzuty.
- Trenuję zapasy już 13 lat, więc całkiem sporo - pocieszał reportera po miażdżącym zwycięstwie. - Zachęcam młodzież do uprawiania tej dyscypliny sportu, bo lepszej moim zdaniem nie ma. Jest ogólnorozwojowa, młody zawodnik, rozpoczynając przygodę z zapasami, nie uczy się od razu walczyć, ale najpierw ćwiczy ogólną sprawność, to, czego niestety nie ma na lekcjach WF w szkole. Dzięki temu zapaśnicy są rozciągnięci, silni, zwinni i szybcy. Ważna też jest nauka dyscypliny. Dopiero potem jest czas na trenowanie skomplikowanych technik zapaśniczych.
Janikowski zdradził, że po sukcesie w Londynie pojawiły się już pierwsze propozycje komercyjne. - Coś tam się dzieje, ale to na razie takie wstępne rozmowy - mówi. - MMA? Nie wykluczam, ale musiałbym dostać fajną ofertę - deklaruje zapaśnik, który za brązowy medal dostanie z PKOl 50 tys. złotych premii.