Mikołajczyk i Naja w środę były w składzie czwórki (wraz z Anetą Konieczną i Martą Walczykiewicz), której niewiele zabrakło do zdobycia upragnionego brązowego medalu. Wczoraj już tylko we dwie od samego początku mocno ruszyły i na półmetku zajmowały trzecie miejsce, niewiele tracąc do Węgierek i Niemek. Na drugich 250 metrach Polki nieco osłabły, a niesamowicie przyspieszyły Chinki. Ostatecznie po dramatycznym finiszu nasz duet o 136 tysięcznych sekundy (około 60 centymetrów) wyprzedził chińską załogę i wywalczył dziewiąty medal dla Polski na IO w Londynie.
Pomógł gniew
- Po miejscu poza podium w czwórce nazbierało się w nas tyle gniewu, że strasznie ostro ruszyłyśmy do przodu. Miałyśmy głowy nastawione tylko na zdobycie medalu. Beata przez cały wyścig "kopała" mnie mocno z tyłu, to bardzo dobry silnik (śmiech). A ja za to chyba jestem niezłym kierowcą. Ostatniej nocy przed zawodami miałam dziwny sen. Zakończyłyśmy w nim wyścig w dwójce, ale nie wiedziałyśmy, na którym miejscu. Cieszę się, że ten brąz to rzeczywistość, a nie sen - mówiła roześmiana Karolina Naja.
Szczęśliwa konkurencja
Kajakarska dwójka to szczęśliwa konkurencja dla polskich zawodniczek. To już czwarte igrzyska z rzędu, na których (w różnych składach) zdobywają medale (2000 - brąz, 2004 - brąz i 2008 - srebro).
- Kiedy przepłynęłyśmy linię mety, wydawało mi się, że Chinki były o dziób kajaka przed nami. Modliłam się, żeby na tablicy na trzecim miejscu pokazało się POL. I tak się stało! - opowiadała Mikołajczyk.
Jako jedna z pierwszych brązowego medalu pogratulowała naszym kajakarkom Aneta Konieczna, która w Pekinie z Beatą Mikołajczyk wywalczyła srebro w tej samej konkurencji.
Liczy się forma
- Widziałam, że było to szczere i z serca. Nie ma do nas pretensji, że wypadła ze składu. Taki jest ten sport, nikt nie dostaje miejsca w kajaku za nazwisko. Liczy się forma i Aneta to rozumie - podkreśliła Mikołajczyk.