Londyn 2012. Tomasz Majewski i Piotr Małachowski: Umówiliśmy się na dwa złota!

2012-08-02 11:06

Broni tytułu mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą, ale jego rywale są w tym roku wyjątkowo mocni. Tomasz Majewski (31 l.) zajmuje czwarte miejsce w tabeli światowej 2012, z wynikiem 21,60 m. Przed nim są trzej miotacze USA, z Christianem Cantwellem na czele (22,31). Celem jest jednak medal z najcenniejszego kruszcu.

Dyskobol Piotr Małachowski (29 l.) wyjawia, że dwaj lekkoatleci zawarli specjalny układ.

- Umówiliśmy się z Tomkiem, że obaj mamy wygrać tę olimpiadę. Nie ma innej opcji - mówi "Super Expressowi" Piotr Małachowski (29 l.), który jako jeden z nielicznych nie traci wiary w przyjaciela, a sam mierzy w złoto w rzucie dyskiem.

Czy możliwe jest powtórzenie olimpijskiego triumfu z Pekinu przez Majewskiego? Do tej pory sztuka taka udała się tylko dwóm kulomiotom z USA: Ralphowi Rose (1904 i 1908) oraz Parry'emu O'Brianowi (1952 i 1956).

Cztery lata temu Polak też nie był faworytem, ale zwyciężył rezultatem 21,51 m. Od tego czasu wywalczył tytuły wicemistrza świata 2009 i wicemistrza Europy 2010. Rok temu zepsuł jednak występ w finale MŚ w Daegu (9. miejsce). - Wykonałem wszystko fatalnie technicznie. Poczułem się mocny i za bardzo chciałem pchnąć bardzo daleko - skomentował wówczas.

W tym roku pcha kulę bliżej niż Amerykanie, ale to nic nie znaczy przed olimpijskim startem.

- Jestem głodny złota. Bardzo chcę tego medalu! W Pekinie nie miałem wielkich oczekiwań. Chciałem powalczyć, pokazać się. W Londynie będę bronił tytułu, a to zdecydowanie trudniejsze niż atakowanie podium, gdy nikt na człowieka nie stawia. Moja przewaga polega jednak na tym, że ja już ten medal mam. A rywale dopiero bardzo chcą go zdobyć - powiedział nam Majewski.

Szanse polskiego miotacza wysoko ocenia też lider światowego rankingu Christian Cantwell.

- To jest prawdziwy mistrz. To znaczy, że potrafi radzić sobie w każdej sytuacji, także kryzysowej. Będzie mocny, do ostatniej kolejki. Ale wygrać będzie mu ekstremalnie trudno. Zadbam o to. Obiecuję - stwierdził Cantwell na łamach "Przeglądu Sportowego".

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze