- Było bardzo ciężko, warunki były bardzo niestabilne, wiało głównie z tyłu. Skończyłem konkurs na ósmym miejscu, ten mój drugi skok był już całkiem przyzwoity. W pierwszym skoku brakowało trochę techniki, nad którą cały czas pracuję, ale 117 metrów i tak dało mi dziesiąte miejsce. Szkoda, że przede mną była przerwa techniczna, ale tak bywa i trzeba walczyć dalej - mówi Adam Małysz.
- Janne podszedł do startera i powiedział, że jedzie przed przedskoczkiem i skoczył. Na początku dziwiłem się, jak takie coś może mieć miejsce. Później okazało się, że lista startowa została źle wydrukowana i stąd nieporozumienie, więc wszystko było w porządku - dodał "Orzeł z Wisły".
- Szkoda trochę tej anulowanej serii, bo Stefan by wszedł do finału. Mówi się trudno, trzeba sobie z tym radzić. Oby być w tej czołowej "10", wtedy takich sytuacji jest mniej, a po dzisiejszym konkursie nie muszę się już kwalifikować do zawodów - kontynuuje Małysz.
- To miłe uczucie, skakać jak Ammann czy Schlierenzauer. Mieliśmy podobne warunki i od razu widać, że nie ma aż takiej przepaści między nami. Trochę brakuje jeszcze szczęścia. Jak ono będzie i technika zafunkcjonuje, to powinno być dobrze. Przed Garmisch jestem nastawiony walecznie - zakończył Adam Małysz.
Małysz: Przepaści nie ma
2009-12-30
10:00
Adam Małysz (32 l.) po wtorkowym konkursie Turnieju Czterech Skoczni jest optymistą. Najlepszy polski skoczek zajął w Oberstdorfie, skacząc bardzo podobnie do Gregora Schlierenzauera czy Simona Ammanna.