- Miałem awansować do olimpijskiego finału, aby nadal mieć stypendium i szkolenie. Nic z tego. Zupełnie nie jestem przygotowany na to, co się stało - tłumaczy lekkoatleta w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Problemy Plawgo rozpoczęły się od kontuzji, której nabawił się blisko 4 lata temu. Choć starał się wrócić do optymalnej formy, to ostatecznie wciąż nie przypominał samego siebie z przeszłości.
Ostatnia szansa na powrót na szczyt pojawiła sie na tegorocznych mistrzostwach Starego Kontynentu w Helsinkach. Sam zawodnik zapowiadał przed turniejem, że po cichu liczy na najwyższy stopień podium. Ostatecznie jednak odpadł w biegu półfinałowym, a jego wynik był daleki od minimum olimpijskiego.
Przeczytaj koniecznie: TYLKO U NAS! Józef Wojciechowski: Jeszcze nie sprzedałem Polonii Katowicom! WYWIAD
- Kiedy w 2009 roku nie pojechałem na mistrzostwa świata do Berlina myślałem, że dostałem od sportu baty. Wtedy to był tylko klaps - porządne baty dostałem teraz - opowiada zawodnik. - Znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji, także finansowej. Sezon pewnie dokończę, ale muszę znaleźć pracę, bo trzeba płacić rachunki - dodaje na koniec.
Marek Plawgo jest 9-krotnym mistrzem Polski w biegu przez płotki na dystansie 400 metrów. Po złoto na krajowym podwórku sięgał w latach 2001, 2003, 2005, 2006, 2007, 2008, 2009, 2011 i 2012.
Oprócz tego w jego dorobku są także dwa złote (oba na hali) i trzy brązowe (w tym jeden na hali) medale mistrzostw świata, a także srebrny krążek mistrzostw Europy.
Jest także aktualnym rekordzistą Polski w biegu na 400 metrów - czas 45,39 sekund pozostaje niepobity od 2002 roku.