Sympatyczny niewątpliwie dyrektor Kopaniak zawiadujący warszawskimi obiektami sportowymi wypalił, że cena za użytkowanie stadionu zależy... od zamożności wynajmującego. Kiedyś milicjanci wystawiali mandaty wedle takiego właśnie kryterium. Właściciel trabanta płacił mniej, ten od mercedesa - więcej. Teraz futboliści Warsaw Eagles dostaną stadion za 20 tysięcy, a ekstraklasowa Polonia - za pięćdziesiąt. A ile zażąda się od bezdomnych z Dworca Centralnego, gdy zechcą pokopać piłkę na Konwiktorskiej? Złotówkę?
"Prezent od Marcinkiewicza" - czyli piękny stadion Legii - sprawia, że władze Warszawy boją się własnego cienia, gdy chodzi o obiekty sportowe. Zrujnowane stadiony Hutnika, Skry, Orła, Sarmaty, Gwardii, niedługo pewnie i Polonii to smutne memento.
Bohaterem na przednówku jest nowy prezes Legii, mecenas Leśnodorski. Facet działa z wizją i rozmachem. Gdyby tylko występując publicznie, założył ciemny garnitur, białą koszulę i klubowy krawat...
Nawet imponująca klatka piersiowa ozdobiona kunsztownym naszyjnikiem, oprawiona w kolorową koszulę, obowiązkowo niedopiętą na 3 górne guziki, nie uchodzi prezesowi takiego klubu jak Legia. Chyba że na grillu z piłkarzami po zdobyciu mistrzostwa Polski. Czego Legii i jej prezesowi szczerze życzę, bo na polski zespół w Lidze Mistrzów czekamy stanowczo za długo.