Raul, dlaczego?!
Nie ma nic gorszego niż wstać o szóstej rano, denerwować się ponad dwie godziny i jeszcze nic z tego nie mieć. A taki dzień zafundowali nam siatkarze. Czy mogło być inaczej? Mogło, a nawet powinno. Gdyby tylko Raul Lozano...
Za to, że odbudował formę naszych siatkarzy po słabym występie w finale Ligi Światowej postawiłbym mu pomnik. A za to, że w Pekinie stawiał na Świderskiego, a nie Wikę ten pomnik bym zburzył. Szacunek dla Świderskiego (bardziej za całokształt), ale Wika był po prostu w lepszej formie. Serwował nawet skuteczniej niż Wlazły. Po co więc Raul wystawił od początku "Świdra", a nie Wikę? Świderski swoimi "balonikami" nie mógł Włochom zrobić krzywdy. Gdyby Wika grał od początku, spustoszenie w szeregach Italii na pewno byłoby większe. To samo dotyczy Plińskiego i Możdżonka. Daniel nie był w formie, a mimo to zaczął mecz. Bez sensu. Dwa duże błędy. Co najmniej o jeden za dużo.
Piłkarze ręczni? Dziwny mecz i tak głupia przegrana jak słowa prowadzącego program w TVP Info, który po przerwaniu transmisji stwierdził: - Dużo dzisiaj sportowych emocji. A już za trzy godziny kolejne emocje związane z podpisaniem umowy o instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce.
Wyjątkowo głupie, niepasujące do kontekstu stwierdzenie... Tak jak te nasze porażki.
Piotr Koźmiński
Nie mam pretensji
Po czymś takim trudno się pozbierać, ale jeszcze trudniej mieć do kogoś pretensje. Są mecze, po których czuje się niesmak, te z gatunku "przegrali na własne życzenie". Było ich w naszej siatkarskiej historii bez liku. Wstydziliśmy się za siatkarzy nie raz. Ale nie po pekińskim ćwierćfinale. Niesamowita wojna Polaków z Włochami należy do osobnej kategorii.
To pewnie paradoks po klęsce, ale serce rosło, gdy patrzyło się na poczynania Polaków. Nie ma wielkiego znaczenia, czy Lozano mógł wcześniej wstawić Wikę i Możdżonka (a mógł), nie jest istotne, który z graczy zrobił błąd w ważnym momencie, wreszcie kto z tej ekipy dotrwa do następnych igrzysk, a kto się pożegna.
Dlatego nie chcę rozpamiętywać tej porażki. W głowie zostanie co innego - wielka końcówka czwartego seta, genialne wejścia Woickiego, niesamowita gra obronna (tak!) Wlazłego i trzy otrzymane przez niego wystawy Zagumnego, który do końca ufał „Szamponowi” w krytycznej chwili i się nie zawiódł. W meczu przeciwko Włochom widziałem ZESPÓŁ grający tak, że aż chciało się wyć z zachwytu. I pewnie dlatego tak żal...
Marek Żochowski