- Po co jadę na igrzyska? No jak to? Żeby przywieźć medal! - zapowiada Zofia Klepacka (22 l.) przed swoim drugim olimpijskim startem.
Warszawska żeglarka rok temu została mistrzynią świata w deskarskiej klasie RS:X. Na olimpijskiej arenie w Qingdao nie wystąpi jednak w roli mistrzyni. W tegorocznych czempionatach, światowym i europejskim, zajęła lokaty poza podium.
- Tym się akurat nie martwię. Mam tylko nadzieję, że w Qingdao będę dobrze czuć wiatr, bo przecież sama często powtarzam, że jestem czarodziejem wiatru - uśmiecha się Zosia.
Klepacka, mimo młodego wieku, wcale nie jest stremowana olimpijskim startem. Nie korzysta z pomocy psychologa, nie prowadzi treningu mentalnego.
- Ja już tak mam, że żadnym przeciwnościom się nie poddaję - wyjaśnia. - Zresztą nie mam powodów do niepokoju. Jestem świetnie przygotowana fizycznie, dobrze żegluję przy zmianach kierunku wiatru, potrafię zgrać się z falą, no i mam w sobie sporo luzu - wylicza swoje atuty.
W Atenach, przed czterema laty, Klepacka zajęła 12. miejsce. Teraz należy do faworytek. Choć gospodarze igrzysk wybrali akwen, na którym zwykle wieje bardzo słaby wiatr. Czyli taki, jakiego reprezentantka Polski najbardziej nie lubi.
- Trochę jestem zła, bo uważają mnie za najszybszą deskarkę świata i przy silnym wietrze naprawdę nie ma na mnie mocnych! - mówi odważnie. - Poza tym sama nazwa windsurfing wskazuje, że do tego sportu potrzebny jest wiatr. Gdy mało wieje, nie ma frajdy, jest za to katorga, wielki wysiłek przy machaniu żaglem. Nie jestem w takich warunkach najlepsza, chociaż... ostatnio sporo trenowałam w takich klimatach i sporo się poprawiłam - dodaje z nadzieją.
Trener Paweł Kowalski zaaplikował ostatnio Zosi i Przemysławowi Miarczyńskiemu (29 l.) ostre treningi, po których mają być zdolni do większego wysiłku w zatoce Morza Żółtego.
- Po tych treningach zawody będą niemal odpoczynkiem - śmieje się Zosia.