- Albo Hannu, albo nikt - takie było ultimatum Adama Małysza, gdy na przełomie 2008 i 2009 roku popadał w przeciętność, a trener kadry, niemal równolatek Adama, Łukasz Kruczek nie był mu w stanie pomóc. Małysz szybko wykręcił numer telefonu Lepistoe, trenera, którego PZN pozbył się mało elegancko 10 miesięcy wcześniej. Wystarczył rok współpracy, by Fin na nowo wyposażył Adama w wielką moc i dodał mu skrzydeł.
Flegmatyczny Lepistoe, człowiek, który w minutę wypowiada góra 10 słów, wierzył w sens spokojnej pracy, a Małysz poddawał się jej bez cienia sprzeciwu.
Zostań z nami: Śledź na bieżąco witrynę SE.pl/Vancouver-2010!
- Nasz system działał, pomagający mi Robert Mateja i Maciej Maciusiak, a przede wszystkim niesamowity Adam, sprawili, by to srebro mogło się ziścić - tłumaczy Lepistoe po sukcesie Małysza w Whistler. - Nasz zespół był kameralny, sami musieliśmy dbać niemal o wszystko, więc osiągnięcie jest tym większe.
Małomówny Fin już w trakcie tego sezonu dostrzegł, że forma Małysza może urosnąć do poziomu z najlepszych lat, w których zdobywał mistrzostwa świata i Kryształowe Kule.
- Ze sportowcem z tak wysokiej półki jak Małysz nie można było sobie stawiać byle jakich celów. Trzeba było myśleć nawet o złocie olimpijskim - przekonuje dziś Lepistoe.
Co dalej ze współpracą Małysz - Lepistoe, która jak na razie wychodzi tak idealnie? Umowa Fina kończy się w marcu, wiadomo jednak, że Małysz nie odstawia nart na bok - chce jeszcze startować przynajmniej w przyszłym sezonie.
Sprawdź kalendarz igrzysk: Vancouver 2010: kiedy startują Polacy
- Ani razu nie rozmawialiśmy o naszej przyszłości po igrzyskach - wyjawia fiński szkoleniowiec. - Dopiero teraz będzie okazja, żeby ustalić różne sprawy - zapowiada.
Wygląda jednak na to, że trudno będzie się rozstać temu duetowi. Obaj ufają sobie bezgranicznie. - Miałem szczęście, że mogłem w karierze trenerskiej trafić na takiego zawodnika jak Adam. Jest to skoczek tak nieprawdopodobnie łatwy w prowadzeniu i nierobiący żadnych głupich ruchów, że nie mam z nim najmniejszych problemów - podkreśla Fin.
Jak będzie świętowany medal? - Z przepychem, w wiosce olimpijskiej zrobimy sobie ucztę na papierowych talerzach, z plastikowymi sztućcami, na stołach bez obrusów - śmieje się Lepistoe. Zapomniał tylko o jednym. - Nie zdążyłem kupić szampana - przyznaje.