Efektowną wygraną zakończyli rundę piłkarze Śląska Wrocław. W zdobyciu trzech punktów pomógł wojskowym... bramkarz Ruchu Chorzów, Krzysztof Pilarz (27 l.).
W 24. minucie pomocnik gospodarzy Janusz Gancarczyk (24 l.) popisał się nie lada wyczynem. "Garnek" wykonywał rzut rożny i tak podkręcił piłkę, że ta zatrzymała się dopiero w siatce "Niebieskich". Bramka marzenie! Jednak okazało się, że jej autorem wcale nie jest Gancarczyk. Na marginesie: pomocnik Śląska po raz kolejny obserwowany był przez warszawską Legię. Tym razem do Wrocławia wybrał się dyrektor klubu z Łazienkowskiej Mirosław Trzeciak.
- Komu zaliczyć tę bramkę? Nie ma co, to jest "swojak". Zmieniłem ręką kierunek lotu piłki i właściwie sam wbiłem sobie tego gola - szczerze wyjaśnił sporną sytuację bramkarz chorzowskiego Ruchu Krzysztof Pilarz.
Opiekun "Niebieskich" Bogusław Pietrzak był zawiedziony postawą swoich zawodników i popełnianymi przez nich błędami.
- W prosty sposób oddajemy piłkę, a przeciwnik do bólu wykorzystuje nasze błędy! - grzmiał opiekun "Niebieskich". - Niestety, ten mecz był podsumowaniem naszych wszystkich jesiennych porażek. Nie potrafimy stworzyć sobie bramkowych sytuacji. Ale tak się właśnie dzieje, bo w zespole brakuje egzekutora. Kogoś takiego, kto by w odpowiednim momencie w polu karnym dołożył nogę. Może coś się ruszy, gdy po okresie wypożyczenia do GKS Katowice wróci do nas Łukasz Janoszka? - łudzi się Pietrzak, a my wyjaśniamy, że wspominany Janoszka strzelił w pierwszej lidze zaledwie cztery gole.