Wynik 2.22,15 min jest gorszy o ponad 16 sekund od jej rekordu Polski i o 12 s od minimum na ME w Budapeszcie. Czyżby koniec kariery eks-mistrzyni olimpijskiej?
- Nie wiem, muszę się zastanowić - mówi z rezerwą Otylia. - Być może jednak powtarzające się dolegliwości stanowią jakiś sygnał, że wiek już nie ten. Od trzech tygodni boli mnie kostka. Nie dało rady popłynąć tutaj szybciej, chociaż stanęłam na starcie i walczyłam.
Od ostatnich miejsc na podium w mistrzowskich imprezach minęły trzy lata, a po igrzyskach w Pekinie wystartowała ledwie czterokrotnie, i to z kiepskim rezultatem. W ostatnim czasie bardziej była postrzegana jako uczestniczka "Tańca z gwiazdami" niż jako zawodniczka.
W marcu przydarzyło się jej zapalenie ucha, gdy pływała bez zatyczek. Przez dwa i pół tygodnia nie mogła wskoczyć do wody, a antybiotyki osłabiły jej organizm. Z kolei trzy tygodnie temu doznała skręcenia stawu skokowego, zerwania torebki stawowej i naciągnięcia więzadła. Zakres możliwych ćwiczeń znów został ograniczony.
- Po to powstają mury na naszych drogach, żebyśmy je przeskakiwali - mówiła w przeddzień mistrzostw.
Ale jej pierwszy występ w czempionacie w Gliwicach przyniósł bolesną porażkę. I okazał się ostatnim. Nie popłynie już na 100 m motylkiem w sztafecie.
Nie uzyskała prawa startu w ME. Co prawda był już precedens, gdy do igrzysk w Pekinie 2008 została zgłoszona bez minimum.
- Nie wiem, czy teraz poproszę o taryfę ulgową. Wprawdzie w kilka tygodni można zbudować mistrzowską formę, ale obawiam się, że zarząd związku nie byłby mi przychylny.
Kontuzja, której skutki nadal odczuwa, przypomina kontuzję Anity Włodarczyk po ustanowieniu rekordu świata w rzucie młotem.
- Podskoczyłam sobie na prostej drodze, bo miałam wolny dzień i byłam w dobrym nastroju. I stało się, bo najgorsze rzeczy dzieją się wtedy, gdy człowiek nie jest skoncentrowany ani uważny.
Wiersz Jana Brzechwy "Gdyby kózka nie skakała" mówi nie tylko o złamaniu nóżki, ale i o tym, że bez skakania życie byłoby smutne.
- Nie znałam tego fragmentu. Ale zapewniam, że broń Boże, skakać nie przestanę - deklaruje ze śmiechem Oti. - I jeśli będę miała możliwość, to w przyszłości podskoczę jeszcze wyżej.
Tylko czy będzie to radość ze sportowego sukcesu? Dzisiaj nie wie tego nawet sama Oti.