"Super Express" ujawnił wczoraj, że prezes NCS Rafał Kapler, który zarabia miesięcznie 26 tys. zł na rękę, dostał w 2011 roku 52 tys. zł netto nagrody, a jego zastępcy po 19,5 tys. zł i 17,5 tys. zł. Tymczasem ubiegły rok był okresem fuszerek i opóźnień w budowie tego obiektu.
Wystarczy przypomnieć problem ze schodami, przeciekającymi ścianami oraz dachem, który nie rozsuwa się w temperaturze poniżej zera. To wszystko spowodowało, że stadion został oddany z wielomiesięcznym opóźnieniem. Mimo to prezesi NCS dostali gigantyczne nagrody.
- Ręce opadają albo coś się otwiera w kieszeni. Już kilka lat temu była awantura o te nagrody. Minister Mucha powinna jak najszybciej interweniować w tej sprawie, pozmieniać kontrakty tym panom. Brak słów - komentuje Eugeniusz Kłopotek (59 l.), poseł PSL.
>>> ZOBACZ: Galeria zdjęć Joanny Muchy
- Jak słyszę, że 2 mld zł wpakowaliśmy w ten stadion i nie może się tam odbyć mecz ze względu na ryzyko niebezpieczeństwa, to pytam, gdzie są ci prezesi - dodaje polityk ludowców.
- To skok na publiczną kasę. To nie jest Stadion Narodowy, tylko narodowy przekręt. Budowa podobnej wielkości obiektów na świecie kosztuje zdecydowanie mniej - dodaje Jan Tomaszewski (64 l.), poseł PiS i były reprezentant Polski w piłce nożnej.
Ministerstwo Sportu tłumaczy, że wypłaciło nagrody, bo... prezesi mają tak skonstruowane kontrakty. I co, sami je sobie napisali i podpisali? Tymczasem wczoraj "Wprost" ujawnił, że minister Mucha powołała swojego fryzjera na wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu. - To wykształcony fachowiec - broni go Mucha.