Walka Pudzian kontra Silvia - Pudzianowi skończyły się baterie

2010-05-24 2:10

Nadludzka siła i wielkie serce do walki to za mało, by wygrywać z najlepszymi zawodnikami MMA. Mariusz Pudzianowski (33 l.) przekonał się o tym boleśnie podczas pojedynku z Timem Sylvią (34 l.). Najpierw dostał po głowie, a potem wycieńczony bezradnie osunął się na matę i skapitulował zasypany gradem ciosów. - Zabrakło mi prądu - przyznał "Pudzian".

Zaczęło się nieźle. Pudzianowski najpierw kilka razy potężnie kopnął rywala, aby po chwili sprowadzić go do parteru. Niestety, to były dobre złego początki. Dość szybko wyszły braki w wyszkoleniu Polaka, co wykorzystywał doświadczony Amerykanin.

- Był lepszy. Przyszykowałem mu kilka niespodzianek, ale nie byłem w stanie mu nic zrobić - dzielił się wrażeniami "Pudzian".

Sylvia kontrolował walkę, co chwilę walił Mariusza po głowie prawymi prostymi lub sprytnie kopał kolanem, gdy polski siłacz próbował go łapać i klinczować.

- Ma dłuższe ręce i potrafił to wykorzystać. Trafiał mnie i trafiał. To była dobra lekcja MMA - przyznał Pudzianowski.

Na dodatek już na samym początku walki Polak doznał kontuzji, kopiąc rywala.

- Trafiłem go w kość i śródstopie się poprzestawiało. Ból był taki, że ciężko było ustać na tej nodze. Nie pokazywałem tego po sobie, bo wiedziałem, że muszę po prostu walczyć dalej - zdradza "Pudzian", który po pojedynku pojechał do szpitala na prześwietlenie stopy. Na szczęście okazało się, że kości nie są połamane.

Polak dotrwał do końca pierwszej rundy (5 minut), ale widać było, że jest potwornie zmęczony. Wreszcie po półtorej minuty drugiej części walki bezwładnie osunął się na ziemię. Wyglądało to tak, jakby w tej potężnej maszynie z mięśni skończyły się baterie! Sylvia dopadł do Mariusza, a ten nawet nie miał siły się bronić. Dlatego "odklepał", poddając się.

- Po prostu zabrakło mi prądu, czułem, że nie jestem w stanie już nic zrobić - nie owija w bawełnę "Pudzian". - Nie było sensu obrywać dalej po głowie. Mogłem przedłużać tę walkę, ale po co? Przegrałem przez kondycję, a raczej jej brak.

Mimo bolesnej porażki Polak zapewnia, że Sylvia nie wybił mu MMA z głowy.

- Ci co mnie znają, wiedzą, że ja nie odpuszczam. Wrócę ze zdwojoną siłą i motywacją - obiecuje fanom. - Aby zostać mistrzem świata strongmanów, potrzebowałem 4 lat, a MMA trenuję dopiero 7 miesięcy. Dajcie mi trochę czasu, a jeszcze pokażę wam, na co mnie stać!

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze