Rano latam daleko

2010-02-10 3:00

Adam Małysz (33 l.) zabrał na igrzyska cztery kombinezony, trzy pary nart i spore oczekiwania. Tym większe, że zawody na skoczni w Whistler będą odbywały się rano, czyli wtedy, kiedy "Orzeł z Wisły" lata najdalej.

- Jestem optymistą, bo ostatnie moje starty były bardzo udane - mówi Małysz. - Niektórzy stawiali już na mnie krzyżyk, nie było to dla mnie łatwe, ale powtarzałem, że wiara czyni cuda! Na szczęście kibice są zawsze ze mną - podkreśla.

Małysz przyznaje, że krytyka, z jaką spotkał się po słabszych występach, tylko go zmobilizowała.

- Dodatkowo mnie to napędzało, by pokazać, jak jest naprawdę. Dochodziły mnie głosy, że Hannu Lepistoe mnie zajechał ciężkim treningiem, ale ja koncentrowałem się na sobie i na wierze, że Hannu to niesamowity szkoleniowiec, który potrafi czynić cuda - opowiada skoczek, któremu w kolekcji trofeów brakuje już tylko olimpijskiego złota.

- Gdy w Salt Lake City wywalczyłem brąz i srebro, mówiłem, że nie zamieniłbym ich na jeden złoty medal. Teraz jednak na pewno bym... zamienił. Skąd ta zmiana? Pewnie dlatego, że się "starzeję" - śmieje się Małysz. - To moje czwarte i prawdopodobnie ostatnie igrzyska. Wiem, że jestem dobrze przygotowany. Jeżeli Bóg pozwoli i wszystko będzie w porządku, to będzie mi dane spełnić marzenie, by zostać mistrzem - dodaje najlepszy polski skoczek, któremu pomóc mogą też godziny rozgrywania konkursów.

- Konkursy olimpijskie są przed południem czasu miejscowego. To dobrze, bo ja wstaję zwykle o siódmej, najpóźniej pół do ósmej. Wszystko jedno czy na zawodach, czy w domu - zdradza nasz ranny ptaszek, który w Kanadzie powinien latać daleko.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze