Savkin to absolutny ewenement. Jasne, Mariusz Pudzianowski zabierał w podróż samoloty. Tyle że z takim Herculesem C140 jest łatwiej. Trzy kółka zmniejszają opór. Tymczasem czołg ma gąsienice. No i swoje waży. Rudy 102, a więc słynny czołg T-34 z czasów II Wojny Światowej, to, bagatela, 26 ton. Na tyle dużo, że Savkin musiał go ciągnął po grząskim gruncie. Bo na asfalcie nie mógł - droga po zakończeniu zabawy nadawałaby się tylko do remontu.
Verva Street Racing na Stadionie Narodowym: Harmonogram imprezy
Teraz wziął jeszcze większy kaliber. Kolejny rosyjski popis inżynierii militarnej. T-54, ważący ton trzydzieści i jeszcze cztery. I też dał mu radę.
Przyznajemy, zaimponował nam. No i trochę wystraszył. Bo jak takich Savkinów Matka Rosja wydała na świat więcej, to nam naprawdę nawet batalion czołgów nie pomoże. Tak może nie do końca poważnie fantazjując - nadchodzą czasy rodem z Avengers? Co to człowiek jest najpoteżniejszą bronią armii?
W czasach wszech obecnych dronów, robotów i nowoczesnej broni, byłaby to... ironia? Dobre słowo?