Niekiedy transfer jest w stanie wywołać większe emocje niż wiele pojedynków piłkarskich na boisku. Doskonale widać to teraz na przykładzie Kamila Wilczka, który po nieudanym półroczu spędzonym w tureckim Goeztepe postanowił szybko wrócić do Danii. Problem w tym, że po czterech latach w barwach Broendby - występując w tym zespole nawet w roli kapitana - tym razem postawił na wielkiego rywala tej ekipy - FC Kopenhaga. To rozsierdziło fanów jego poprzedniego zespołu, którzy na porządku dziennym zaczęli nazywać Polaka "szczurem".
Legia grozi Bońkowi SĄDEM! Mistrzowie Polski żądają przeprosin od prezesa PZPN
Pal sześć gdyby dotyczyło to wyłącznie inwektyw z ust kibiców. Wszystko zaszło o krok dalej - niegrzecznie w stosunku do Wilczka wypowiedział się nawet duński minister ds. cudzoziemców, Mattias Tesfaye. Przy okazji pojedynku kopenhaskiej drużyny z Manchesterem United w Lidze Europy (wygrana 1:0 Anglików po dogrywce) napisał, że "ma nadzieję, iż przegra Kamil Wypłata" (z ang. Paycheck - Wypłata). Swojego tweeta polityk szybko skasował, a potem przeprosił tłumacząc się, że dla niego "futbol to zabawa", ale niesmak pozostał.
Polski piłkarz z całą pewnością musi być przygotowany na to, że w najbliższym czasie trudno mu będzie uciec w Danii od wszelkiego echa związanego z jego transferem do Kopenhagi. Bez wątpienia jednak snajper wiedział na co się pisze doskonale znając zależności pomiędzy poszczególnymi grupami kibiców. Cała sytuacja będzie wymagała od niego wysokiego przygotowania mentalnego.