Soczi 2014. Justyna Kowalczyk nie chce badać stopy

2014-02-06 5:30

Pytanie numer jeden w polskiej ekipie na igrzyska w Soczi: czy stopa Justyny Kowalczyk (31 l.) pozwoli jej pokazać pełnię umiejętności w trakcie olimpijskich zmagań? Niestety, na razie wątpliwości wcale nie jest mniej niż wcześniej. Sama zawodniczka przyznała w środę po treningu, że... nie chce diagnozować stopy. Czeka na bieg na 10 km. Tylko że on odbędzie się dopiero 13 lutego.

Kowalczyk jak ognia unika tematu lewej stopy, której stłuczenie storpedowało jej przygotowania w ostatnim okresie przed Soczi i było jednym z powodów zajęcia dopiero 5. miejsca w finalnej próbie przedolimpijskiej - biegu na 10 km klasykiem w Toblach. Nasza biegaczka zaskoczyła w środę dziennikarzy pytających ją o stan tego urazu.

Zobacz również: Soczi 2014, skoki narciarskie. Kiedy zawody? TERMINARZ + Sylwetka Kamila Stocha

- Stopa nie jest diagnozowana. Nie zdiagnozuję jej dopóki nie przebiegnę 10 kilometrów stylem klasycznym - wypaliła, gdy zakończyła dwugodzinne zajęcia na Krasnej Polanie na imponującym rozmachem kompleksie biegowo-biatlonowym "Laura".

Gdy dopytywaliśmy, czy stopa ją boli, Kowalczyk ucinała, że nie będzie się więcej na jej temat wypowiadać. - Człowiek to mocna bestia, do wszystkiego się przyzwyczai - skwitowała. - Wiedza na temat urazu nie jest mi do niczego potrzebna. Tak czy tak zdecydowałam się na start i na to, że będę walczyć. Taka wiedza mogłaby mnie psychicznie zdołować, więc po co mi to? Po dwóch biegach indywidualnych będzie więcej czasu, może wtedy przekonamy się, co jest grane i jak to leczyć po igrzyskach.

Pierwszy start Kowalczyk ma w planie w sobotę w biegu łączonym 2x7,5 km. W czwartek tuż przed oficjalnym powitaniem polskiej ekipy w wiosce olimpijskiej ma dopełnić formalności ślubowania, której nie mogła dokonać w Polsce ze względu na starty poza granicami kraju.

- Trasy są bardzo zmienne, na przykład w biegu łączonym klasyk jest łatwy, a fragment do stylu łyżwowego ekstremalnie trudny - mówiła po zakończeniu treningu. - Ciekawa jestem, jak wyjdzie to połączenie. Pogoda na razie jest świetna, jak rzadko tutaj, choć na starty ma się załamać.

Kowalczyk musi sobie radzić z przeciwnościami, ale przynajmniej nie ma niczego innego, na co mogłaby w Soczi narzekać. Mieszka w jednej z trzech wiosek olimpijskich położonej tuż przy "Laurze", ma więc kilka kroków z hotelu na stadion, piechotą zajmuje to 5 minut.

Przeczytaj także: Soczi 2014. "Miejsce Bjoergen jest na paraolimpiadzie, a Kowalczyk zdobędzie złoto"

- Mieszkam w fajnych warunkach, w małym apartamencie z Sylwią Jaśkowiec i jej serwismenką - opowiadała. - Jest spokój, cisza, wszystko co trzeba. Jeśli jednak chodzi o olimpijską atmosferę, to ja jej nie czuję ze względu na to, co mi się przydarzyło. Zajęłam się nieco bardziej przyziemnymi rzeczami. Podejmę jednak walkę taką samą jak na innych igrzyskach. Ale co dalej, nie wiem.

Najnowsze