Justyna Kowalczyk (31 l.) ma złamanie trzonu piątej kości śródstopia lewej nogi, ale mimo silnego bólu powalczy o medal w czwartek w biegu na 10 km stylem klasycznym. W podobnej sytuacji 50 lat temu był bokser Marian Kasprzyk (75 l.), który w Tokio niespodziewanie dotarł do finału wagi półśredniej, gdzie jego rywalem był dwukrotny (wówczas) mistrz Europy, faworyt zawodów Ricardas Tamulis ze Związku Radzieckiego.
Przeczytaj koniecznie: Kamil Stoch na MEMACH po złocie w Soczi ZOBACZ
- Już w pierwszej rundzie złamałem kciuk w prawej ręce, co bardzo mi przeszkadzało. Opuszczałem rękę, markowałem ciosy, by go zmylić i jakoś dałem radę. To było trudne, bo ręce dla boksera są równie ważne jak nogi dla biegacza - podkreśla Kasprzyk.
- Adrenalina nie pozwoliła mi myśleć o bólu. Skupiłem się wyłącznie na złotym medalu. Postawiłem wszystko na jedną kartę i byłem gotów nawet złamać rękę doszczętnie, byleby tylko zdobyć złoto - wspomina pięściarz, który olimpijską wygraną okupił poważną kontuzją kciuka, którą odczuwał jeszcze przez następne dwa lata.
Kasprzyk przyznaje, że z takim bólem Kowalczyk będzie ciężko biegać, ale uważa, że może powalczyć o medal w biegu na 10 km techniką klasyczną. - Ona jest mocna psychicznie i wierzę, że podobnie jak ja pół wieku temu przezwycięży ból i zdobędzie medal. Jeśli to zrobi, będzie mistrzynią nad mistrzyniami - mówi mistrz olimpijski.