Mieliśmy wielkie szczęście, że zastaliśmy panią Krystynę w domu. - Normalnie o tej porze nie ma nikogo w domu. Wszyscy przecież pracujemy, to przypadek, że mam dziś wolne - mówi z uśmiechem Krystyna Stoch, po czym zaprasza nas do domu i dodaje ze śmiechem. - Mąż mnie zabije, to on jest oficjalnym rzecznikiem rodziny.
Góralska gościnność od razu daje znać o sobie. Rozmowa musi poczekać, bo pani Krystyna częstuje nas swoimi specjałami: pyszną rybą w galarecie i zupą pomidorową.
Przeczytaj również: Soczi 2014. Monika Hojnisz nie dała rady, polskie biatlonistki w gęstej mgle
Mama Kamila jest dumna i szczęśliwa, konkurs skoków w Soczi oglądała wraz z rodziną i przyjaciółmi, mały pokój z telewizorem pękał w szwach. - To napięcie w nas wszystkich narastało, dziennikarze pompowali balon, że musi być medal. Patrzyłam na syna na belce i myślałam, że na jego plecach jest nie tylko cała Polska, która chciałaby, by zwyciężył, ale właściwie wszyscy Polacy na całym świecie. Prawdę mówiąc byłam przerażona. Przecież było tam chyba z 20 zawodników, którzy mogliby sięgnąć po medale - opowiada.
Po wspaniałym pierwszym skoku w domu u Stochów nie było bynajmniej spokoju, że już jest złoto. - Nerwy były do samego końca. Dopiero gdy Kamil oddał drugi skok, rzuciliśmy się sobie wszyscy w ramiona. To zwycięstwo nie było przypadkowe, wiele lat pracy nie poszło na marne. W tej radości nawet nie wiedzieliśmy, że dostał "20" od sędziego - odtwarza pani Krystyna.
Fantastyczny sukces Kamila spowodował lawinę pochwalnych komentarzy. - Było tego tak dużo, że poradziliśmy Kamilowi, aby... ich nie czytał, nie zaglądał do Internetu. Ma przecież jeszcze kolejne cele, konkurs indywidualny i drużynowy - wyjaśnia mama mistrza.
Co ciekawe, pani Krystyna nie rozmawiała jeszcze z synem. - Wysłaliśmy mu SMS-a. Odpisał późno w nocy. Nie powiem, co napisał, ale było to bardzo żartobliwe, sprawiło radość. Cieszy nas, że zawsze znajdzie czas, by nas pozdrowić i podziękować - mówi Krystyna Stoch.
Ten tydzień, oczekiwanie na kolejne dwa konkursy, będzie dla mamy Kamila trudny. - To będzie koszmarn. Na szczęście idę do pracy. Mam nadzieję, że to pozwoli mi nie myśleć za dużo o kolejnych skokach Kamila i całej ekipy. Ta grupa jest bardzo fajna. Zgrana paczka, wspierają się - dodaje Krystyna Stoch.
Zobacz także: Soczi 2014. Najpiękniejsze zawodniczki. Wybieramy Miss IO 2014! ZDJĘCIA
Pani Krystyna zdradza, że miała chwile zwątpienia w karierę syna. - Ale on nigdy nie pomyślał o zaprzestaniu treningów, nawet jak mu nie szło. Był taki moment w gimnazjum, gdy nagle wyrósł i wszystko, czego się nauczył, gdzieś się zagubiło. Miał załamanie, ale się nie poddał. Trenował. A ja widząc te jego męki, to, ile wysiłku wkłada w trening, powiedziałam mu, żeby może zrezygnował ze skakania. A on na to: "Mamo, ty mi tak nie pomagasz" - wyznaje Krystyna Stoch.