- Trzeba wreszcie zrobić porządek - mówi wprost Szymon Kołecki (27 l.), wicemistrz olimpijski z Pekinu i Sydney.
"Super Express": - Będzie pan chyba pierwszym aktywnym zawodnikiem we władzach swojego związku. Po co to panu?
SE.pl/sport - kibicuj z nami >>>
Szymon Kołecki: - Po co? Bo kocham ten sport i nie mogę patrzeć na to, co się dzieje. Trzeba wreszcie coś zmienić, bo idziemy na dno. Mógłbym siedzieć w domu i patrzeć bezczynnie, ale zbyt wiele zawdzięczam podnoszeniu ciężarów, żeby tak po prostu to zostawić.
- Czym się pan chce zajmować w zarządzie Związku?
- Chętnie wezmę na siebie sprawy organizacyjne i promocyjne. W związku jest mnóstwo idiotyzmów. Ostatnio pojawił się pomysł, żeby trenera Zygmunta Smalcerza zastąpił Mirosław Choroś. To jakiś absurd. Pan Choroś już kiedyś pracował z kadrą jako asystent Szewczyka. Skończyło się to tak, że niemal wszyscy zawodnicy mieli kontuzje. Gdybym był w zarządzie, hamowałbym takie głupie pomysły.
- Co pan chce zmienić w PZPC jako członek zarządu?
- Prawie wszystko. Związek jest fatalnie zarządzany, nie ma żadnych pomysłów na rozwój dyscypliny, na przyciągnięcie sponsorów, na szkolenie młodzieży. Ja mam takie pomysły i chcę je realizować. Tylko trzeba wprowadzić do zarządu młodych, przebojowych ludzi, zamiast tego betonu, który jest tam od lat. Musimy coś zmienić i to jest moja motywacja.