Pierwsze, to popędzenie polskich budowlanych, by zdążyli ze stadionami na Euro 2012. Mieszkam rzut beretem od byłego Stadionu X-lecia i czasem idę sobie popatrzeć, jak tych trzech facetów pali papierosy w zarośniętej chwastami niecce. Jak ich Drzewiecki pogoni, żeby skończyli palenie i złapali za łopaty - nie wiem.
Drugie zadanie, czyli reforma w związkach sportowych z wolna umiera w ciszy. Po Pekinie związki winne sportowej klapy przyczaiły się i trwają w nadziei, że wszyscy o nich zapomną. W tym oczekiwaniu w szermierce po staremu czyszczą klingi wodnym roztworem związku C2H5OH, w zapasach tą samą substancją pucują maty, a w strzelectwie lufy...Że tylko te trzy wymienię. Kiełkuje przekonanie, że minister zapomni o pogróżkach, iż obetnie związkom kasę. Przynajmniej do kompromitacji w Londynie.
Trzecia misja - zwolnienie z pracy Michała Listkiewicza - już się prawie udała. I choć to "prawie" robi nadal kolosalną różnicę, fakt, że trwa kampania wyborcza następców "Listka" otwiera perspektywę świetlanej przyszłości, gdy ster PZPN chwyci ktoś, kto nie pali cygar i nie mówi po węgiersku. I wtedy zagrają fanfary... A te dwa pierwsze zadania sceduje się na następcę ministra.