Siatkówka to w Wielkiej Brytanii sport egzotyczny. W tutejszych gazetach zobaczyć można ilustrowane obrazkami artykuły wyjaśniające podstawowe zasady tej gry. A w czasie meczów na telebimie prezentowane są instruktażowe filmy o wymiarach boiska i pozycjach zawodników.
Reprezentacja Wielkiej Brytanii powstała w 2007 r., gdy stało się jasne, że igrzyska odbędą się w Londynie i gospodarz będzie musiał szybko stworzyć zespół, który będzie w stanie uniknąć kompromitacji. Początkowo rozważano nawet rezygnację z miejsca w siatkarskim turnieju, ale ostatecznie Brytyjczycy zdecydowali się wystartować, powierzając funkcję selekcjonera holenderskiemu trenerowi Harry'emu Brokkingowi (przed laty prowadził AZS Częstochowa).
Początki nowej reprezentacji były trudne. Problemem był brak profesjonalnej ligi i bardzo skromne środki, które sportowe władze postanowiły zainwestować w zespół.
- Gdyby w 2007 roku ktoś mnie zapytał, jakie mamy szanse na wygranie na igrzyskach seta, roześmiałbym mu się w twarz - przyznaje Andrew Pink, jeden z brytyjskich siatkarzy.
Brytyjczycy przez jakiś czas występowali w... holenderskiej lidze, jako Martinus Amstelveen (grali za darmo, pensje płacił im brytyjski związek). Potem członkowie zespołu znaleźli zatrudnienie w przeciętnych europejskich klubach - w Austrii, Holandii, Francji, Rumunii, a nawet w Polsce (wspomniany Andrew Pink występował w Ślepsku Suwałki).
- Nikt w naszym kraju nie traktuje tego sportu poważnie. Może jeśli na igrzyskach ogramy jakąś światową potęgę, to się zmieni - mówi Nathan French, jeden z brytyjskich siatkarzy.
Oby tą ograną potęgą nie okazała się dzisiaj Polska...