- Trener musi mnie hamować na treningach, żebym nie przesadził z obciążeniami. Mimo 37 lat na karku mam wielki głód trenowania, co jest niespotykane - wyjawia Korol "Super Expressowi". - Dyspozycja wraca bardzo szybko, z treningu na trening jest coraz lepiej.
Bez Korola mistrzowie olimpijscy z Pekinu nawet nie weszli do finału mistrzostw świata 2011.
- Tę czwórkę zgrywaliśmy przez kilka lat, brak jednego elementu zmienił efekt - wyjaśnia Adam Korol. - Byłem załamany, że zostawiłem chłopaków na placu boju.
W Londynie Korol i spółka bronić będą olimpijskiego złota.
Patrz też: MMA Attack. Łukasz "Juras" Jurkowski trenuje zawodników, a w wolnych chwilach chodzi na mecze Legii
- Może to i dobrze, że teraz nie będziemy pewniakami do zwycięstwa. Ta sytuacja zdejmie z nas trochę presji - pociesza się szlakowy.
Ale skutki kontuzji może Korol poczuć... w kieszeni. Nie wystąpił bowiem w tzw. imprezie rozliczeniowej i może stracić stypendium kadrowe.
- Czekam z niepewnością na decyzję ministra sportu. Ale trenować przecież nie przestanę. I chęć zdobycia kolejnego olimpijskiego złota jest nie mniejsza niż przed Pekinem, chociaż jesteśmy o cztery lata starsi - zapewnia. - Na sto procent mogę zadeklarować, że jeszcze czwórka nie zginęła i że powalczy o złoty medal w Londynie.