- Podszedłem do tego startu z wiarą w siebie, ale niekoniecznie ze spokojem. Bo ten, kto twierdzi, że nie obawia się eliminacji, chyba nie podchodzi poważnie do swojego występu - mówi "Super Expressowi" .
W Barcelonie Ziółkowski jest kapitanem polskiej reprezentacji na ME. Szymon liczy na sukces, bo wydaje się, że tym razem wszystko "gra":
- Wagę ciała mam odpowiednią. No i jestem niezwykle seksowny, muskulaturę mam tak imponującą, że z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim uprawiamy "obelixomanię". Zamierzamy wystąpić w nowej wersji filmu "Wielkie żarcie", w której wszystko będzie lepsze - żartuje.
O ile rekordzistka świata w rzucie młotem Anita Włodarczyk (25 l.) stosuje przed startem jadłospis powiększony każdego dnia o jedno jajko, o tyle Ziółkowski nie sięga po takie żywieniowe metody.
- Mam swoje dwa jajka i one w zupełności mi wystarczają - deklaruje ze śmiechem.
Po raz drugi w ME "Ziółek" wystąpi pod kierunkiem trenera Kaliszewskiego. Za pierwszym razem duet się nie popisał, Ziółkowski odpadł bowiem już w eliminacjach ME 2002, był dopiero piętnasty.
- Przez te lata w rzucie młotem dużo się zmieniło - opowiada mistrz olimpijski. - W roku 2002 rzuciłem ponad 77 metrów i byłem piętnasty. Teraz w Barcelonie wskaźnik dopuszczający do finału wynosił 75,50 m. Mógłbym ocenić, że to z powodu kontroli antydopingowych, ale powiem raczej, że z braku młodych wilków, które dobrałyby się do nas, starszych. W czołówce są sami starzy. A jeszcze słychać, że powrócić mają na rzutnię Białorusini Diewiatowski i Tichon, którzy wywalczyli srebro i brąz w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Potem ich zdyskwalifikowano za doping, ale teraz słyszę, że mają odzyskać medale, bo ktoś nie potrafił właściwie wypełnić protokołu kontroli.