- Trochę niepokoi mnie fakt, że wciąż jestem przeziębiony. Nie chcę brać antybiotyków tuż przed startami, bo będę osłabiony. Obawiam się o wyniki tych pierwszych zawodów - wyjawił nam najlepszy polski biatlonista.
- Są jeszcze tradycyjne sposoby na przeziębienie, jak chociażby rum do herbaty
Tomasz Sikora: - Prawdę mówiąc też czasem je stosujemy (śmiech). Ale są dobre, gdy coś zaczyna chwytać, a u mnie ta infekcja trwa już miesiąc.
- Kilka dni temu wystartował pan w kontrolnym biegu na 10 kilometrów bez strzelania (Sikora zajął w nim 42. miejsce - przyp. red.)....
- Czułem się nieźle, ale brakowało mi dynamiki, nie wykorzystywałem pełnego poślizgu narty. Jednak do igrzysk olimpijskich jeszcze bardzo daleko i wszystko można poprawić. Ważne żebym w końcu się wykurował.
- A jak spisuje się na treningach karabin z nową kolbą?
- Ta kolba lepiej pasuje mi do lewej ręki w pozycji stojącej. Przed rokiem, tu w Muonio miałem problemy w strzelaniu, teraz pudłuję rzadziej. Mam nadzieję, że w dalszej części sezonu będzie podobnie.
- Co pan sądzi o 10-letniej karze więzienia za doping w sporcie, jaka szykuje się w Austrii?
- Jestem za walką z dopingiem. Doping to rodzaj oszustwa, więc powinno ono być karane jak w innych dziedzinach. Ale aż 10 lat?
- Czy biatlon jest mocno "zakoksowany"?
- O tym się mówi, ale nigdy nie można mieć pewności, póki nie ma dowodów. Jest natomiast pewność co do tego, że są kraje, gdzie biatloniści po dopingowej wpadce pozostają na cokole. W Polsce na szczęście tak nie jest i bardzo się z tego cieszę.
- Pozwoliłby pan sobie wszczepić pod skórę chipa, żeby komisje antydopingowe mogły pana zawsze namierzyć?
- Jestem za tym, jeśli nie miałoby to ujemnego wpływu na organizm. Wprawdzie stanowi to duże ograniczenie prywatności, a to stałe określanie miejsca swojego pobytu jest bardzo kłopotliwe. Gdybym przykładowo za godzinę zapragnął wybrać się na jakąś wycieczkę, musiałbym wysłać SMS do komisji antydopingowej, podając dokąd i na jaki czas się wybieram oraz kiedy wrócę.