Ze zgody wyłamali się Mateusz i Michał, którzy nie chcą się zgodzić by na każdych zawodach być "słupami reklamowymi" związku snowboardowego. Podpisali prywatne umowy reklamowe i nie chcą z tych dochodów rezygnować. Prezes Król, który próbował unormować kwestię przepisami (które zaaprobowała m.in. Paulina Ligocka, kuzynka obu panów M. i córka Władysława) stanął wobec otwartego buntu i zagroził zawodnikom wykluczeniem z kadru na igrzyska 2010 w Vancouver.
Wszystko wskazuje, że zwaśnione strony będzie musiał godzić sam minister sportu Mirosław Drzewiecki, bo z niżej usytuowanymi nie chcą gadać. My zaś mamy dla Pana Ministra lepszy pomysł - by wreszcie zasady według których handluje się u nas powierzchniami reklamowymi na sportowcach, boiskach i banerach przejrzeć, ujednolicić i ustalić. Do tej pory jest to bowiem strefa "szarych", a bardzo często "czarnych" interesów w których obowiązuje wolnoamerykanka.
To byłoby zadanie godne ministra sportu, może mniej efektowne, ale w pewnością bardziej wartościowe niż kopanina z piłkarzami.
